sobota, 13 grudnia 2008

Bananowe ciasto z karmelem, do góry nogami :)

Bananowe ciasto z karmelem

 

Nie kocham bananów, zwłaszcza jak za oknem pogoda pod psem i zzzzzzimno. Gdy temperatury spadają poniżej 20°C wszystkim owocom w naszym domu nagle wzrasta szansa na przetrwanie. Szykowałam się więc do tego Bananowego Tygodnia jak na wojnę prawie. Odkryłam przy okazji, że szeroko pojęta ludzkość ma jakieś poważne zaburzenia bananowe. Zobaczcie na te banana drive'y :), magazynek (i inne zdjęcia na tej samej stronie), dla miłośników kotów - koci miłośnik bananów, albo wykres dojrzewania bananów, prosze nie pytać dlaczego, ale przyprawił mnie o napad śmiechu, wiem, bez sensu. I jeszcze śliczny karton soku bananowego.

Znalazłam przepisy na najprostsze na świecie lody bananowe, nie potrzeba do ich produkcji maszyny do lodów, tylko blender, bananowe babeczki - zaparzane, ciasto bananowe z kokosem i migdałami ehhhh, no i skarbnicę przepisów - podsumowanie blogowej imprezy babanowej.

Szukałam, szukałam, ale kiedy trafiłam na tę stronę, to wiedziałam już, że to to. Na RecipeZaar znalazłam prawie identyczny przepis, tylko w gramach, oba bazują na przepisie z australijskiego magazynu "Delicious".

Ciasto jest cudnie wilgotne, delikatnie przesiąknięte karmelem i spisało się w tę paskudną pogodę. Polecam nawet tym, którzy jak ja nie są fanami babanów.

 

Bananowe ciasto z karmelem Bananowe ciasto z karmelem

180 g mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1 banan, bardzo dojrzały
2 łyżki kwaśniej  śmietany (dałam jogurt)
90 g masła o temp. pokojowej
180 g cukru
1 teaspoon ekstraktu z wanilii
2 jajka o temp. pokojowej

 

Polewa karmelowa

60 g masła
120 g brązowego cukru
1 1/2 łyżek golden syrup
4 duże banany

Nagrzać piekarnik do temperatury 180°C. Dobrze natłuścić okrągłą formę (22-24 cm średnicy).

Na polewę karmelową trzeba w małym rondelku stopić 60 g masła, dodać brązowy cukier, golden syrup (podejrzewam, że można go zastąpić miodem) i gotować 3 minuty mieszając co jakiś czas. Sos karmelowy wlać do przygotowanej formy i rozlać równomiernie po całym dnie.

Banany obrać i pokroić w plasterki. Układać je w formie zaczynając przy ściance formy i kończąc w jej centrum. Plasterki powinny zachodzić na siebie. Środek wygodniej będzie wyłożyć mniejszymi plasterkami.

Do miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia i przyprawy, dodać szczyptę soli, jeśli masło jest słone, to sól pominąć.

Dojrzałego banana obrać, połamać na kilka kawałków i rozgnieść widelcem, dodać śmietanę i wymieszać.

Mikserem utrzeć miękkie masło z cukrem, masa powinna stać się puszysta i prawie biała (5 min.?). Dodać ekstrakt waniliowy i dalej miksując dodawać po jednym jajku. Delikatnie wmieszać banana ze śmietaną i mąkę z proszkiem do pieczenia i przyprawami.

Delikatnie wykładać ciasto łyżką do formy, uważając by nie przesunąć bananów, na koniec wyrównać powierzchnię łyżką zwilżoną w zimnej wodzie.

Formę wstawić na środkową półkę nagrzanego piekarnika i piec 45-55 minut. Dla pewności można przetestować je wykałaczką.

Po wyjęciu z pieca odstawić ciasto na kratkę na 3 minuty. Potem delikatnie okroić brzegi nożem, nakryć odwróconym talerzem i zdecydowanym ruchem obrócić formę, razem z talerzem, do góry nogami. Trzeba uważać, żeby się nie poparzyć! Odczekać 20-30 sekund i delikatnie zdjąć formę.

Jeśli jakieś banany przykleiły się do formy trzeba je z niej zdjąć i położyć na ciasto :)

Mnie smakuje bardziej podane jeszcze ciepłe, ale zimne z gałką lodów, albo bitą śmietaną też może być warte grzechu.

Znalazłam informację, że ciasto można odgrzewać w mikrofalówce, więc pewnie i można przygotować je wcześniej i przechowywać szczelnie zamknięte w pojemniku.

p.s. pominęłam proszek do pieczenie, nie żeby celowo :), z dodatkiem proszku ciasto wyrośnie trochę większe, ale bez proszku bardziej naturalne ;)

Bananowe ciasto z karmelem

niedziela, 30 listopada 2008

Cynamonowe profiterolki

profiterolki

 

Tradycyjnie już starałm się połączyć w jednym przepisie dwie okazje. Tym razem Cytrusową Chwilkę na blogu Tatter i Korzenny Weekend zorganizowany przez Ptasię. Często zdarzają się ostatnio takie "nakładki", ale to chyba dobrze, trzeba się bardziej przyłożyć :)

Przepis na profiterolki, czy też ptysie, znalazłam w "The Roux Brothers - French country cooking". Po dobre podstawowe, klasyczne przepisy warto udać się do Klasyków.

Z tego samego ciasta, ptysiowego (choux paste/pâte à choux), robi się też eklery i karpatkę, jeśli pominie się cukier, to stanie się odpowiednie do wytrawnego nadzienia (pasta z tuńczyka z majonezem i kroplą tabasco?). Znalazlam instrukcje krok-po-kroku, może się komuś przyda?

 

profiterolki Profiterolki

125 ml wody
125 ml mleka
100 g masła
3 g (łyżeczka) soli (chyba, że masło słone, to pominąć)
5 g (łyżeczka) cukru
150 g przesianej mąki
4 jajka

Moje ciasto wyszło zbyt rzadkie, pewnie dlatego, że jajka by dość duże, dlatego ddałam jeszcze 1 łyżkę mąki. Dodałam też łyżeczkę cynamonu, pomarańcze potrzebują w deserach towarzystwa przypraw korzennych, no i Weekend Korzenny :)

Nagrzać piekarnik do temperatury 220°C. Do mieszania potrzebna będzie drewniana łyżka lub silikonowa szpatułka.

W rondelku, na dużym ogniu, zagotować wodę, mleko, masło, cukier, sól i cynamon. Kiedy zawrze gotować jeszcze 1 minutę mieszając. Zdjąć z ognia (gazu nie gasimy) i mieszając dosypać mąkę, mieszać do uzyskania jednolitej masy.

Rondelek postawić znów na ogniu i, cały czas mieszając, gotować 1 minutę. To ostatnie gotowanie, a właściwie parzenie, jest ważne - z ciasta pozbywamy się części wilgoci i zaparzamy mąkę. Ciasto przełożyć do miski, dodać 1 jajko i ubijać do uzyskonia jednolitej pasty, można ubijać łyżką lub mikserem. Dodawać po jednym jajku ubijając dokładnie za każdym razem.

Ciasto przełożyć do szprycy z końcówką o dużym otworze i wyciskać, tak jak bezy. Piec 4-5 minut, uchylić drzwi piekarnika i piec jeszcze 10-20 minut, w zależności od wielkości profiterolek. Przechowywanie: do tygodnia w szczelnym opakowaniu, w lodówce.

Połowę moich profiterolek nadziałam pomarańczową masą maślano-cukrową. Przepisu nie podam z prostej przyczyny - tej masy się jeść nie dało :) Była paskudnie słodka! Na przyszłość będę mądrzejsza i nadzieję je wypróbowaną już masą ze szklanki ubitej śmietany i skórki otartej z jednej pomarańczy.

Chleb owsiany - weekendowa piekarnia

chleb owsiany z nutą orientu

Dziewiąty raz Weekendowa Piekarnia, taki sympatyczny stwór zameldowany w Kuchni Alicji/Margot, zmobilizowała mnie do pracy :) W tym tygodniu gospodynią była Agata (Twoje&Moje).

Przysłużyła się blogowej społeczności, bo zadała sobie trud i odszukała przepis, który pozwolił połączyć Weekendową Piekarnię i Weekend Korzenny Ptasi (Coś niecoś). Chleb bradzo nam smakował - to, że jeden bochenek zjedliśmy z samym masłem, o czymś świadczy :) Poniższy przepis cytuję za Ptasią.

p.s.
tutaj znajdziecie mój nowy przepis na chleb owsiany, banalnie prosty w wykonaniu, bardziej neutralny w smaku, z chrupiącą skórką i miękkim, sprężystym miąższem. Jestem z niego baaaaardzo dumna, to mój pierwszy autorski przepis na chleb, polecam serdecznie.

Chleb owsiany z nutą orientu Chleb owsiany z nutą orientu
(2 niewielkie bochenki)

370 ml wrzątku
65 g płatków owsianych (zwykłe lub błyskawiczne)
100 g sezamu
7 g drożdży instant lub 25 g świeżych drożdży
60 ml ciepłej wody
2 łyżki cukru
2 łyżki stopionego masła
2 łyżeczki soli
70 g mąki pszennej pełnoziarnistej
500-550 g mąki pszennej (u mnie 500 g pszennej mąki z pełnego przemiału)
2 łyżki cynamonu mielonego (dałam 1 łyżeczkę)
2 łyżeczki imbiru mielonego (dałam 1 łyżeczkę)

(prawdopodobnie ze względu na rodzaj użytej przez mnie mąki musiałam dodać do ciasta trochę (100 ml) wody więcej niż w przepisie)

Do pieczenia: 2 prostokątne formy o wymiarach 20x11 cm,wysmarowane tłuszczem. 

Płatki owsiane wsypać do dużej miski, zalać wrzątkiem, wymieszać i odstawić, aż wchłoną wodę. Masło rozpuścić i wystudzić.
Sezam zrumienić na suchej patelni, wsypać do owsianki, odstawić do wystudzenia.

Świeże drożdże rozczynić ciepłą wodą, dodać cukier i odstawić na 10-15 minut (jeśli używamy drożdży instant, wymieszać je z mąką).
Do owsianki dodać masło, sól i drożdże. Dodawać obie mąki, aż powstanie sztywne ciasto. Przykryć ściereczką i dać ciastu odpocząć przez kwadrans.

Wyłożyć ciasto na oprószony mąką blat i wyrabiać, aż będzie jedwabiście gładkie (ok. 15 minut). Włożyć do lekko natłuszczonej miski, obrócić tak, aby całe lekko pokryło się tłuszczem. Miskę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę (ciasto powinno podwoić objętość).

Wyjąć ciasto z miski, zbić i podzielić na dwie części. Każdą część rozwałkować na prostokąt 20x28 cm, oprószyć imbirem i cynamonem. Zwinąć wzdłuż dłuższego boku i ułożyć w blaszkach łączeniem do dołu. Odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę.

Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 190 C przez ok. 35-40 minut. Chleb będzie gotowy, kiedy stukając w bochenek będzie słychać głuchy odgłos. Wyjąć z piekarnika i studzić na kratce.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Festiwal kuchni żydowskiej - podsumowanie

Wydaje mi się, że Sinistra, organizatorka Festiwalu, rodem z forum Cincin, nie spodziewała się, że tak wielu uczestników weźmie udział we wspólnym gotowaniu.

Musze przyznać, że mnie całe doświadczenie zdziwiło. Nie spodziewałam się tak wielu przepisów, które okażą się w jakiś sposób znajome, ale też wiele było zupełnie nieznanymi mi zestawieniami.

Mało gotowałam, ale dużo czytałam, nie tylko przepisów, i zapisywałam w folderze "do zrobienia" w "ulubionych". Ciekawa jestem Waszych wrażeń po Festiwalu, napiszecie coś?

Cieszę się, że Sinistra zorganizowała Festiwal - czegoś nauczyłam się dzięki niemu, nie mówiono o tym w szkole, ani w domu. Znalazłam gdzieś w sieci fragmenty "Bialy eaters" Mimi Sheraton i przez chwilę, czytając, poczułam się jakbym zaglądała w zakazany zakamarek. W szkole uczyli mnie o Holokauście, pobieżnie, jak o wszystkim, ale nikt nie mówił o życiu przed nim, tak jak polonista nie wspomniał słowem o Oskarze Wilde, zgadnijcie dlaczego. Na dobrą sprawę, to gdyby nie "Skrzypek na dachu", to chyba nie miałabym kontaktu z żydowską kulturą wcale.

(2008 12 09 edit: znalazłam dziś forum Żydów Polskich, jeśli ktoś czuje głód wiedzy)

Chyba przyjdzie mi nadrobić zaległości, obejrzeć Wrocław od tej strony, bo nie zrobiłam tego kiedy w nim mieszkałam. Mam nawet pomysł na doskonałych towarzyszy do takiej wędrówki, wiem kogo zaproszę.
D. - amerykańskiego Żyda, który przeczy stereotypom. Były blondyn (łysol teraz), niebieskooki, o jasnej i przezroczystej cerze. Nieortodoksyjny. Zamieszkał w Polsce, bo mu się tu spodobało, ale bardzo nie lubi być pytany o powód przyjazdu do nas. Wścibskim odpowiada, że "pracuję dla CIA" :) Jest romantykiem i organizuje pikniki-niespodzianki dla mojej przyjaciółki. Mimo, że wydaje mu się, że z wróbla kiedyś urośnie gołąb, a jadalne grzyby można zdobyć tylko w sklepie, to bardzo go lubie.
M.W. - bo się za nią stęsknilam, D. bez niej uschnie i przyda nam się odrobina jej szaleństwa.
M.L. - uwielbiam jego towarzysto, bardzo mi go tu brakuje i logistyke załatwi jak nikt :)

Do rzeczy, podsumowanie blogowej części Festiwalu kultury żydowskiej, cin'owy znajdziecie niedługo tutaj. Oto co przygotowały blogowiczki:

Anooshka - bajgle oraz chałkę miodowo-waniliową z kardamonem;
Anoushka - tartę z orzeszkami pinii i migdałami;
Kawusia35 - pastę z wątróbki i kulki z grochu włoskiego;
MoniaM - macę żydowską i cymes z marchwii;
Pinos - szpinak z orzeszkami piniowymi, zupę kminkową mocno orzechową oraz kurczaka hraymi;
Krokodyl - ciastka śmietankowe i chałkę;
Agnieszka z Zapraszam do stołu - nieortodoksyjny ryż żydowski i humus;
Anuc - bajgle na zakwasie;
Margot z Kuchni Alicji - chalkę i bialys;
Bea - bialys i lekach (ciasto miodowe);
Mysza Klapsiara z Kolor i Smak - czulent z wołowiną;
Malta (Strega gotuje) - pudding ryżowy z daktylami;
Atina (Tak sobie pichcę) - hamantaszen, muffinki z przepisu na lekach oraz bialys;
Adrijah (Red and Pale) - przetartą zupę cebulową i dip z jaj i chrzanu;
Tilianara (Kuchnia szczęścia) - bialys, czulent, sałatkę marchewkową, chałkę, zupę serową, placki gryczane i cymes i opisała swoją wizytę w łódzkiej "Anatewce";
Ewena (Raspberries and cream) - bialys, słodko-kwaśny barszcz czerwony z pomidorami i kapustą;
Tatter - bialys;
Arabeska z Blogu pachnącego wanilią - bajgle;
.agatka. (Twoje&Moja) - bajgle i bialys;
Aga9999 (Zapiecek) - zimtsterne, zajrzyjcie koniecznie, bo to pierwsze wspólne gotowanie Agi;

jeszcze blogowiczki, które przygotowały bialys:

Ela z blogu My best food...( niestety nie zdążyła zrobić zdjęcia)
Kasiac z blogu Pokrojone doprawione
Lolino z blogu Na kruchym spodzie

i na końcu to co przygotowałam ja, czyli Olasz - babkę orzechowo-jabłkową, bialys, muffiny kukurydziane oraz zupę czosnkową.



W imieniu Sinistry serdecznie dziękuję wszystkim za udział w Festiwalu :D

p.s.
Tilianara pytała czy przewiduję banner podsumowania, nie przewidywałam, ale skoro jest zapotrzebowanie to proszę, kod do pobrania :)



Zupa czosnkowa

 Zupa czosnkowa  

Tradycyjny rzut na taśmę w wykonaniu Olasz ;) Finisz Festiwalu Kuchni Żydowskiej, zorganizowanego przez Sinistrę z forum Cincin, godzina 22, a mnie się zachciało glupia . Dziwne żeby mi się nie zachciało skoro od kilku dni siedzę i czytam przepisy, oglądam zdjęcia pyszności i nie jem, bo smaku nie czuję.

Znalazłam przepis na zupę czosnkową, nie jadłam nigdy, jak takie coś może smakować?! Różnie może, w końcu czosnek w zależności od rozdrobnienia i sposobu obróbki cieplnej uzyska inny smak i zapach. Korci! Wypadałoby powiedzieć jak taka zupa smakuje, noooo...

Potrzeba matką wynalazku, więc przypomniał mi się mądry wynalazek - króliki doświadczalne. Mam dwa (podczas tego eksperymentu nie ucierpiały żadne zwierzęta, o ludziach może wspomnę...), jeden też chory, więc odpadł w przedbiegach. Ale został jeszcze drugi, więc zupe ugotowałam i dałam do przetestowania jemu.

Efekty? Królik zmienił minę, o tak mniej więcej wyglądał mina , odkaszlnął ze dwa razy... bo zupa była za słona dyg .

Ale wstyd by był, gdybym przyprawiała "do smaku"! Smaku nie mam, parę dni mieć jeszcze nie będę, o węchu nawet już nie pamiętam, chociaż to jego mi najbardziej brakuje - przepis wypróbujecie na własne ryzyko, a jak tylko wróce do żywych, to zupę czosnkową zrobię jeszcze raz i solidnie potestuję. Teraz mogę powiedzieć tylko, że jest aksamitna, serio, takiej jeszcze nie jadłam :)

 

Zupa czosnkowa Zupa czosnkowa

4 łyżki oliwy
8 sporych ząbków czosnku
4 łyżki mąki
świeżo mielony pieprz i sól, do smaku
1-2 łyżeczki świeżego tymianku (ew. 1 łyżeczka suszonego)
2 1/2 szkl. bulionu
2/3 szkl. białego wina (Chardonnay, Dry Riesling)
1 jajko
3/4 szkl mleka/słodkiej śmietany (albo pół na pół)

Czosnek obrać i pokroić w plasterki. W granku o grubym dnie podgrzać oliwę, dodać czosnek i smażyć go 3-4 minuty na małym ogniu. Dodać przyprawy i mąkę, wymieszać szybko. Dodać trochę bulionu i wymieszać, aż nie będzie już grudek - przyda sie rózga :) Dodać resztę bulionu, wino i gotować 5-10 minut mieszając co jakiś czas.

Dokładnie wymieszać mleko/śmietanę (lub pól na pół) z jajkiem i, dalej mieszając, dolać powoli pół gorącej zupy.
Zahartowaną mieszaninę mleka/śmietany i jajka można już bezpiecznie wlać do garnka, do pozostałej zupy i zagrzać przed podaniem. Trzeba pamiętać, żeby nie doprowadzić do zagotowania zupy, żeby jajko się nie ścięło. Podgrzaną zupę trzeba doprawić do smaku :)

Do przybrania gotowej zupy można użyć prażonych płatków migdałów, czosnku prażonego w plasterkach, posiekanej naci pietruszki. No i potrzebne będzie jeszcze chrupiące pieczywo do podania :)

Smacznego :)

sobota, 22 listopada 2008

Muffiny kukurydziane

Muffiny kukurydziane

Siedzę w fotelu, z termoforem wiernym u boku, jeden z domowników nazywa mnie, raczej mało pieszczotliwie, siedliskiem zarazy. Koło nosa przebiega mi życie i Festiwal Kuchni Żydowskiej zorganizowany przez Sinistrę na forum Cincin. Wspominałam, że kicham, prycham, boli mnie gardło i głowa? Nie? To wspominam. Chyba nic nie jadłam cały dzień, oj nie, jadłam, kisiel, a teraz jestem GŁODNA!


Wszystko inne jest zbyt: zimne, kwaśne, słodkie, pracochłonne. Tylko te muffiny do mnie przemówiły. Nie, gorączki nie mam. Mówiły wyraźnie i tyle.

Co mówiły?  Zrób mnie, weź mnie, zjedz mnie.
Wszystkie muffiny tak mówią, nie słyszeliście jeszcze?!

Ze szklanką gorącego kakao, albo mleka, czy też kawy - doskonałe na śniadanie i kolacje :)

 

 

 

Muffiny kukurydziane Muffiny kukurydziane

600 ml mąki (moja ważyła 300 g)
360 ml semoliny (260 gr)
6 łyżek cukru (90 g)
3 łyżki proszku do pieczenia
2 łyżeczki soli
315 ml soku pomarańczowego
155 ml oleju
2 jajka

Piekarnik nagrzać do temperatury 200-2100C.
Wymieszać wszystkie suche składniki, najlepiej rózgą, wtedy nie trzeba już przesiewać mąki, no i mycia mniej ;)
Dodać sok, olej oraz jajka i wymieszać.

Nałożyć ciasto do foremek na muffinki/babki, wstawić do rozgrzanego piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 180-1900C i piec ok. 25-30 minut.

Po wyjęciu z piekarnika pozostawić w formach na ok. 5 minut, po czym wyjąć na kratkę i wystudzić.

Porcja na 24 muffinki.

poniedziałek, 17 listopada 2008

Bialys - weekendowa piekarnia

bułki bialys

7 tydzień wspólnego pieczenia w Weekendowej Piekarni, tym razem Tatter wybrała Bialys, bułki polskiego pochodzenia popularne w Nowym Jorku. Korzystałam z przepisu podanego na stronie Tatter.

Zawędrowały tam z białostockimi Żydami aszkenazyjskimi, gdzieś na przełomie XIX i XX w. i pięknie wpisują się w trwający właśnie Festiwal kuchni żydowskiej zorganizowany przez Sinistrę z forum Cincin.

Tradycyjnie mają średnicę do 15 cm i konsystencję podobną do tej, którą mają bajgle. Wgłębienia w środku wypełnione są posiekaną cebulą z dodatkami - czasami jest to czosnek, kiedy indziej pokruszony chleb, czosnek, czy mak.

 Bialys doczekały się nawet książki sobie dedykowanej - w 2002 Mimi Sheraton wydała Bialy eaters. O tej książce mówi się, że jest epopeją białostockich Żydów. Autorka zaciekawiona Bialys trafia do Białegostoku, chce napisać o historii bułek, o historii ludzi, którzy je stworzyli.

Nie znajduje tego co chciała - populacja Żydów spadła z 50 tyś. przed wojną, do 5, i nie piszę tu o tysiącach, pięciu! Autorka trafia więc do Izraela, Paryża, Phoenix, Buenos Aires, by odnaleźć rozsianych po świecie białostockich Żydów. Ich opowieści składają się na klimatyczną książkę ożywiającą zagubiony świat.

bułki bialys Bialys

630 g mąki chlebowej
370 g wody
2 łyżeczki soli
3/4 łyżeczki drożdży instant
1 średnia cebula
miąższ białego chleba (ok. 10% wagi cebuli)

Do miski wsypałam mąkę, zrobiłam wgłębienie w środku, wlałam letnią wodę, dodałam drożdże i sól. Wyrobiłam (Kicia za mnie wyrobił) dość twarde ciasto.

Odpowiednio wyrobione ciasto powinno dać się rozciągnąć, nierwąc, w dość cienką membranę. Przykryte odstawić w ciepłe miejsce  na 2 godziny. W połowie czasu fermentacji złożyć.

Podzieliłam wyrośnięte ciasto na 12 równych części, z każdej uformowałam kulkę i odstawiłam na 1,5 godz. do wyrośnięcia przykryte ściereczką.

Chwilę przez końcem wyrastania nagrzałam piekarnik, Tatter podaje temp. 250°C i czas pieczenia 8-10 minut, mój piekarnik to bardzo ograniczone stworzenie, 220°C i nic powyżej, więc efekt był raczej blady ;)

Wyrośnięte bułki rozciągałam kciukami tak, żeby w środku powstało zagłębienie z bardzo cienką warstwą ciasta na spodzie. W każde zagłębienie włożyłam po łyżeczce posiekanej cebuli, a gotowe bułki posypałam solą morską.

Część zjedliśmy jeszcze nim dobrze wystygły, popijaliśmy zimnym piwem - rozpusta :) Trochę przypominają w smaku bułki z przedziałkiem, te sprzed lat.

Gorąco polecam, bułki, wspomnianą książkę i wycieczki kulinarne po świecie :)

niedziela, 16 listopada 2008

Babka orzechowo-jabłkowa

babka jabłkowo-orzechowa
Sinistra, organizując Festiwal kuchni żydowskiej, dała mi powód, którego potrzebowałam od dawna.
Powód, żeby poczytać o kuchni żydowskiej. Jak to u mnie - przymierzałam się do tego od dłuższego czasu, ale zawsze było coś ważniejszego i pilniejszego.
Teraz znalazłam krocie ciekawych przepisów. Tak dużo smacznie wyglądających potraw, że w końcu musiałam wybrać pierwszy do wykonania na chybił-trafił.
Trafiłam na babkę jabłkowo-figową (Light Jewish Holiday Desserts by Penny Eisenberg), zmniejszyłam ilość fig (za słodkie), zwiększyłam ilość orzechów i tak powstała babka orzechowo-jabłkowa :)

Nie żałuję, ciasto jest wilgotne, sycące, jest co pogryźć ;) W sam raz do popołudniowej kawy. Dla mnie dodatkowym plusem są orzechy wchodzące w skład ciasta - dzięki nim mogłam dołączyć do Orzechowego Tygodnia prowadzonego przez Elę z My Best Food.

Sama babka dla mnie będzie wspaniałym ciastem na Boże Narodzenie i Wielkanoc, dodatkowo jeszcze zamrożoną można przechowywać do 3 miesięcy! Na ćwiartki tę babkę, do zamrażalnika i będzie jak znalazł, na niespodziewanych gości, albo na święta...

Jeden z plusów tej babki - brudzimy tylko miarkę, łyżkę i dwie miski :) Proszę nie niepokoić się konsystencją ciasta po wymieszaniu składników, jest gęste, ale takie ma być. W miarę jak w czasie pieczenia cukier zacznie zamieniać się w karmel, a jabłka mięknąć i puszczać sok okaże się, że wilgoci jest wystarczająco.

 

babka jabłkowo-orzechowa Babka orzechowo-jabłkowa

600 ml (330 g) mąki
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka cynamonu
1/2 szkl. posiekanych fig
1 szkl. posiekanych orzechów włoskich
600 ml cukru
2 duże jajka
2 białka jajek
1/3 szkl. oleju

1/3 szkl. sosu jabłkowego (zastąpiłam gęstym jogurtem),
ale można też zamienić na starte jabłko
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 jabłka (najlepsze będą kwaśne)

 

 

Nagrzać piekarnik do temperatury 170°C. Natłuścić i wysypać bułką tartą formę na babkę (im prostsza, tym lepiej będzie potem wyjąć ciasto).

Wymieszać w misce mąkę, sól, sodę, cynamon, połowę cukru, posiekane figi i orzechy.

W drugiej misce, większej, wymieszać dokładnie jajka, białka, cukier, olej, sos jabłkowy/jogurt/starte jabłko, ekstrakt waniliowy - wystarczy rózgą, nie trzeba miksera.

Obrać jabłka, wyciąć gniazda nasienne, pokroić w kostkę o boku nie większym niż 1 cm.

Do masy z masą jajeczną dosypać zawartość mniejszej miski (mąka itd.), dodać jabłka i wymieszać. Otrzymane, bardzo gęste ciasto, przełożyć do formy i piec 65-75 minut. Do "czystego patyczka".

Po wyjęciu z piekarnika studzić ok. 20 minut przed wyjęciem z formy.
Świeżość zachowa przez min. 2 dni, zamrożone można przechowywać do 3 miesięcy.

Smacznego!

 

czwartek, 13 listopada 2008

Festiwal kuchni żydowskiej - 14-23 listopada 2008 r.

zydowski 14 23

Sinistra z forum Cincin, po długich namowach innych forumowiczek, zorganizowała i poprowadzi Festiwal kuchni żydowskiej, a że nie prowadzi własnego bloga (właśnie! dlaczego nie?) i nie ma gdzie zostawić kodu swojego bannera, więc możecie go pobrać tutaj :


W imieniu Sinistry zapraszam wszystkich serdecznie do wspólnej zabawy :)

p.s.
podsumowanie zakończonego tygodnia i wszystkie blogowe posty uczestniczek, znajdziecie tutaj



piątek, 7 listopada 2008

Dobrze zawsze mieć pod ręką

 dobrze mieć w kuchni, młynek do kawy
Idzie yyyy, co ja gadam, przyszedł kryzys, trzeba się zbroić ;)
W cierpliwość, bo tyle o nim mówią, zwłaszcza Ci co się nie znają i tylko podsłyszeli strzępki...
W zapasy, żeby przeżyć każde oblężenie i każdy najazd, chociażby był to tylko najazd niespodziewanych gości. Jakoś mam tak zakodowane, i proszę nie wnikać w uwarunkowania z dzieciństwa ;), że lżej mi na sercu, gdy pewne produkty w domu mam, najlepiej w ilościach hurtowych. Tak już bardziej serio - mając stale na składzie żelazne zapasy można nie tylko w pół godziny przygotować pełnowartościowy i smaczny posiłek , ale też oszczędzić sobie biegania do sklepu co drugi dzień.
Dostałam wczoraj zapotrzebowanie na taki post, a docelowo zamówienie na przepisy pt. "zdrowy fast food" (tu je znajdziecie). Zaczęłam robić listę i sama się nie mogę nadziwić, że to wszystko udaje się upchnąć w naszej mikrej kuchni (ona jest święcie przekonana, że słowo "ergonomia" wymyśliłam osobiście, żeby sobie z niej żarty robić). Nim autor zapotrzebowania poleci do sklepu, to może jeszcze dodam, że zaznaczyłam artykuły, które przydają się głównie do deserów i słodkości.
Suche:
- makaron (spagetti/linguine/tagliatelle, fusilli/conchigliette, tortellini, cannelloni/lasagne, "chiński" - do wyboru);
- ryż (mam uraz do takiego w torebkach, na szczęście niedawno odkryłam pojemniki do gotowania ryżu w mikrofalówce - ziarna wchłaniają całą wodę i wszystko co dobre zostaje w ryżu);
- kasza (gryczana, jęczmienna, kuskus, kukurydziana, manna), ziarna (fasola, soczewica), płatki (owsiane, jęczmienne), otręby;
- mąka (pszenna/pszenna z pełnego przemiału, ziemniaczana/kukurydziana/ryżowa);
- bułka tarta (dziękuję Zemfiroczko)
- cukier - kryształ i puder;
- proszek do pieczenia i soda, drożdże instant;
- bakalie, orzechy;
- kawa (także Inka), herbaty (zwykła i ziołowe);
- przyprawy, kostki rosołowe;
- czekolada gorzka;
- kakao;

- przysmak świętokrzyski.
Puszki i słoiki:
- pomidory - u mnie 4 szt. to minimum (te ze "Stonki" są niezłe). Wiecie, że mało co nie zeszłam na zawał podczas ostatniej wizyty w domu? W sklepie zażyczyli sobie ponad 4 zł za JEDNĄ puszkę(!) i wcale nie były dobre;
- tuńczyk - proponuję w większych kawałkach i w zalewie;
- warzywa - fasola (czerwona, biała), kukurydza, papryka konserwowa, oliwki, ogórki, kapusta kiszona;
- owoce - brzoskwinie, ananas;
- powidła, miód, dżemy (czytajcie naklejki, większość z nich prawie wcale nie zawiera owoców, warto obejrzeć kilka słoików i wybrać wyprodukowane z większej ilości owoców, a mniejszej cukru);
- sos hoi-sin - jeśli się znajdzie w jakimś sklepie brać w ciemno, jedną puszkę dla siebie, drugą dla znajomych, a trzecią dla mnie;
- mleko skondensowane - słodzone + 1 ugotowane na toffi, niesłodzone;
- mleko kokosowe;
- majonez (świdnicki to mój ulubiony, już nie!), musztarda (ulubiona, no i ziarnista), chrzan;
- oliwki - nie wiem jak mogłam zapomnieć - dopisuję, Zemrifoczka mi przypomniała.
Butelki i kartony:
- sosy - keczup, słodki chilli,sojowy, tabasco;
- oleje - u mnie to słonecznikowy (do smażenia), sezamowy (do dań z wok'a), z pestek winogron i oliwa (do sałatek i sosów);
- ocet (balsamiczny i winny/jabłkowy);
- koncentrat barszczu czerwonego;
- wino - białe i czerwone, nie tylko do gotowania ;);
- mleko w kartonie - tak na wszelki wypadek.
dobrze mieć w kuchniPo kątach (może nie dosłownie):
- ziemniaki;
- cebula (czerwona i biała) i por;
- czosnek, imbir (cześć można pokroić w cienkie plasterki i zamrozić);
- marchewka, pietruszka, seler, papryka, kapusta biała/kiszona/pekińska;
- owoce;
-jogurt/maślanka, śmietana;
- ser żółty i biały/mielony typu quark;
- masło i smalec;
- jajka.
Zamrożone:
- groszek zielony;
- chleb krojony;
- kurczak porcjowany;
- mięso porcjowane;
- natka pietruszki, kolendry, koperek, por - posiekane, w woreczkach ze struną;
- więcej masła (margaryny i smarowideł nie uznaję);
- małe porcje boczku/wędzonki/kiełbasy;
- filety rybne;
- zamrożone zwykłe drożdże;
- ciasto kruche/krucho-drożdżowe - surowe, poporcjowane, ale rozwałkowane, nie w kuli, bo ta zajmie za dużo miejsca.
Jej, sporo. Może jednak nie jestem dziwna - poratujcie i napiszcie co znajduje się na Waszych żelaznych listach i czego zapomniałam na mojej :)

piątek, 31 października 2008

Dyniowa rolada

rolada dyniowa

Autorka rocznej już Mojej Kuchni, Bea, największa znana mi fanka dyń, zorganizowała ślicznie kolorowy Festiwal Dyni. Długo mi zajęło wczytywanie się w dyniowe przepisy, potrzebowałam solidnego przeglądu możliwości, bo nie miałam z dynią wcześniej do czynienia.

Oj nie, miałam kilka razy, ale tylko z pieczoną i grillowaną dynią piżmową. To niedużo, ale okazuje się, że więcej niż przeciętny Polak. Mniej popularne z czasem stały chyba tylko skorzonera i jarmuż. Nie wiedzieć czemu skorzonera (zdjęcia, polecam pierwsze :)) czasami mylona jest z okrą!

Serdecznie polecam wizytę u Bei, zabierze Was na dyniową farmę i opowie o swojej przygodzie z dyniami, poda wiele ciekawych przepisów. No i te zdjęcia!

Podczas poszukiwań przepisów natknęłam się na przepis na roladę z dyni. Hmmm, że niby jak to ma wyglądać? Roluje się dynię?! Nie było tak źle, roluje się tylko ciasto z dodatkiem dyni :)
Przepis odrobinę zmodyfikowałam.



rolada dyniowa Dyniowa rolada

3 jajka
200 g cukru
165 g upakowanego puree z dyni
(swoja dynie ugotowałam na parze i utłukłam jak ziemniaki)
5 ml soku z cytryny
95 g mąki
5 g proszku do pieczenia
3 g soli
5 g cynamonu
1 łyżeczka kurkumy (niekoniecznie, dla koloru)
2 g imbiru
cukier puder do posypania

250 g serka kremowego
50 g masła (temp. pokojowa)
100 g cukru pudru
łyżeczka ekstraktu waniliowego

Piekarnik nagrzać do temp. 175°C.
 
Formę o wymiarach ok. 25x38 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia, jeszcze lepiej sprawdzi się silikonowa podkładka.
Na wysokich obrotach, przez 5 minut, ubijać jajka z cukrem . Stopniowo dodać puree z dyni i sok z cytryny.
Mąkę połączyć z proszkiem do pieczenia, solą, cynamonem, kurkumą oraz imbirem i wmieszać do jajek ubitych z cukrem.
Ciasto wylać na przygotowaną blachę i rozprowadzić równomiernie. Oryginalny przepis woła w tym miejscu o rozsypanie po wierzchu ciasta 120 g posiekanych orzechów orzesznika jadalnego, zwanych czasem orzechami pekan (tak wyglądają, tutaj informacje). Użyłam pinii, ale rolady nie kroi się najwygodniej z orzechami, więc następnym razem orzechy pominę.
Ciasto piecze się 12-15 minut, aż do momentu, gdy na środku ciasta po naciśnięciu lekko palcem nie będzie zostawało zagłębienie.
Teraz brzegi ciasta trzeba delikatnie poluzować nożem i wyłożyć placek na ściereczkę wysypaną cukrem pudrem. Zwinąć w roladę ze ściereczką i zostawić na 20 minut do ostygnięcia.
Zmiksować serek kremowy z masłem, cukrem i ekstraktem waniliowym. Powstałą masę rozsmarować równomiernie na rozwiniętej roladzie i zwinąć ją powtórnie (tym razem bez ściereczki :D).
Roladę oprószyć cukrem pudrem i zawinąć w arkusz papieru do pieczenia, a jego końce zwinąć, tak jak końce papierka od cukierków.
Schładzać min. 3-4 godziny, a najlepiej całą noc. Przed podaniem można jeszcze raz posypać cukrem pudrem.
Smacznego :)

sobota, 25 października 2008

Chleb z kminem i prażoną śmietaną

Chleb z kminem i prażoną śmietaną
Bardzo spodobało mi się wspólne kucharzenie, te wszystkie Festiwale, Tygodnie, Weekendy. Miło wiedzieć, że gdzieś, ktoś, właśnie gotuje, czy piecze z nami. To trochę tak jak planowanie imprezy z przyjaciółmi. Ustalić menu, zrobić listę zakupów, przejść się całą gromadą na targ, wybrać co potrzeba, poszukać, cieszyć się końcowym efektem, czy pocieszyć w razie niepowodzenia.

Odważyłam się w tym tygodniu przyłączyć do czwartej już edycji Weekendowej Piekarni Margot (z Kuchnia Alicji), tego właśnie było mi potrzeba - zabawy w doborowym towarzystwie, motywacji, no i przewodnictwa doświadczonych w bojach :) Mój chleb już gotowy i mogę tylko powiedzieć, że oprócz 2 bochenków pysznego chleba (no, teraz już ostał się tylko jeden) wzbogaciłam się o nową wiedzę, nowe zajęcie na weekendy i doskonały sposób na odprężenie.

Podejść do pieczenia własnego chleba robiłam kilka. Nie były zbyt udane. No dobrzeee, były nieudane. Może dlatego, że porywałam się od razu na chleby na zakwasie? Przepis zaproponowany przez Margot na ten weekend bazuje na szczęście na drożdżach i pochodzi z blogu Zorry. Kiedyś nie potrafiłam sobie poradzić z wypiekami drożdżowymi. Nie wiem jakim cudem nie wytrułam połowy karmionych „szczęśliwców”. Byłam uparta i w końcu zauroczyła mnie magia drożdży. Bo dla mnie magiczny jest sposób w jaki takie maleństwa potrafią wydobyć ze zwykłej mąki zapach, zmienić jej strukturę, wyczarować posiłek.

p.s. przepis może odstraszać, ale w tym wypadku pozory mylą! Skoro ja dałam radę, to każdy da.



Chleb z kminem i prażoną śmietaną Chleb z kminem i prażoną śmietaną

pate fermentee
220 g mąki
5 g soli (1 łyżeczka)
0,5 g świerzych drożdży (dałam niecałe pół łyżeczki drożdży instant)
170 g wody

prażona śmietana (50 g)
powstała ze 150 g śmietany kremówki (36%)

ciasto właściwe
270 g mąki
20 g mąki pszennej pełnoziarnistej (dałam żytnią)
150 g wody
8 g świerzych drożdży (dałam łyżeczkę drożdży instant)
7 g soli (niecałe 1,5 łyżeczki)
10 g kminu (dałam 4 łyżeczki)
+
50 g prażonej śmietany
pate fermentee



pate fermentee
Wymieszać dokładnie wszystkie składniki i przykryte zostawić na 2 godziny w temperaturze pokojowej. Schować na całą noc do lodówki.

prażona śmietana
Śmietanę doprowadzić do wrzenia i mieszając gotować dalej, aż woda odparuje, wydzieli się tłuszcz, a wytrącone białko i laktoza zbrązowieją. Jak to kol. B mówi: generalnie dużo mieszać :)
śmietana prażona do chleba z kminem i prażoną śmietaną
ciasto właściwe
W 1/3 wody (50 g) rozpuścić drożdże, resztę wody wymieszać z pate fermentee, które przenocowało w lodówce.
Do miski włożyć wszystkie składniki z wyjątkiem soli i mieszać robotem kuchennym na najniższych obrotach przez 3 minuty.
Dodać sól i wyrabiać robotem 6 minut. W efekcie powinno się otrzymać ciasto gładkie i lekko klejące.
Przykryć miskę i odstawić ciasto do wyrośnięcia na 30 minut.

Na oprószonym mąką blacie z ciasta uformować prostokąt i złożyć krótsze boki „na trzy”, obrócić o 90° i znów złożyć „na trzy”. Odstawić do ponownego wyrośnięcia na 30 minut. Bardzo ładną instrukcję obrazkową składania „na trzy”można znaleźć na blogu Zorry. Ojej, właśnie znalazłam mężczyznę o delikatnych dłoniach. Szkoda tylko, że głowę mu ucięli ;) Zobaczcie jak fachowcy formują bochenki. Niesamowite!

Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 równe części. Uformować 2 bochenki i zostawić na 45 minut do wyrośnięcia na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Nagrzać piekarnik do temperatury 220°C. Na dno piekarnika włożyć niedużą formę do ciasta wypełnić ją do 2-3 cm wysokości wrzątkiem. Przed wstawieniem chleba trzeba jeszcze spryskać ściany piekarnika wodą (dobrze sprawdza się zraszacz do kwiatów), trzeba także spryskać powierzchnię bochenków i naciąć je w kilku miejscach bardzo ostrym nożem lub żyletką. Palców nacinać nie ma potrzeby…
Piec 15 minut, otworzyć na chwilę piekarnik, aby para uszła, już nie będzie potrzebna. Delikatnie usunąć także formę z wrzątkiem. Piec jeszcze 20 minut. Jeśli chleb zbyt szybko się rumieni trzeba go przykryć folią aluminiową. Wyjąć z piekarnika i studzić na kratce.



To naprawdę tylko tak groźnie brzmi. Spędziliśmy dziś z kol. B przemiły wieczór w towarzystwie niezastąpionego Marka Niedźwieckiego i jego listy. W tzw. międzyczasie zrobiliśmy chleb, kapuśniak, ciasto maślankowe Tobatki ze śliwkami i jabłkami i jeszcze sałatkę z kaszy kuskus ze smażonymi warzywami i kolendrą. Nawet nie wiemy kiedy to się wszystko stało :)

Zapowiedziana niespodzianka?


Zgodnie z zapowiedzią z podsumowania Bawarskiego Tygodnia bardzo subiektywne jury w składzie: kol. Dżakasia, Siła Wyższa (kol. B) i mła; osiągnęło niełatwe porozumienie. Paczuszka powędruje do Aaricii, autorki blogu Niebieskie Migdały. Kol. Dżakasia twierdzi, że zaśliniła się na widok omletu :) Wierzę jej :)

Aariciu, czekam na kontakt [przyduzymstole(malpa)yahoo(kropka)co(kropka)uk] i pędzę na pocztę.
Mam nadzieję, że przesyłka sprawi choć odrobinę kulinarnej przyjemności!

piątek, 24 października 2008

Kurczak jak od pułkownika

Kurczak jak od pułkownika KFC

Wczoraj ktoś pytał jak się robi panierkę do kurczaka, takiego jak ze znanej sieci fast food. Przejrzałam jakieś przepisy sprzed lat i jakoś nic nie wydawało się odpowiednie, składniki nie takie. Nie byłabym sobą, gdybym nie drążyła tematu. Oto efekty :)

 

Kurczak jak od pułkownika KFC Kurczak jak od pułkownika
kurczak

do przyprawienia kurczaka:
czosnek granulowany,
papryka, sól,
pieprz.

do panierowania:
2 jajka,
1/2 szkl. mleka,
niecała szkl. mąki (140 g),
3 łyż. semoliny,
3 łyż. skrobi (dałam ryżową).

po łyżeczce:
soli,
pieprzu,
majeranku,
estragonu,
szałwii,
oregano,
papryki,
czosnku.

frytkownica/garnek + tłuszcz do głębokiego smażenia
miotła 

W garnku zagotować osoloną wodę.
Kurczaka umyć i osuszyć, odciąć udka, każde przepołowić. Odciąć i złożyć skrzydełka.
Udka i skrzydełka obgotować ok. 15-20 minut. Wyjąc i osuszyć. W powstałym wywarze można ugotować korpus kurczaka i wykorzystać go jako bazę do zup.

Rozgrzać tłuszcz do głębokiego smażenia. Miotłę postawić pod ręką.

Wyciąć filety, każdy przekroić w poprzek włókien na 3-4 części. Włożyć do miski razem z obgotowanymi udkami i skrzydełkami, posypać czosnkiem, solą i pieprzem, dokładnie wymieszać.
Rozmącić jajka z mlekiem. W osobnym naczyniu wymieszać mąkę z przyprawami pokruszonymi w dłoniach. Kawałki kurczaka panierować zanurzając je kolejno w mące z przyprawami, rozmąconym jajku i ponownie w mące z przyprawami.

Smażyć w głębokim oleju odganiając głodomory przygotowaną wcześniej miotłą.

My podaliśmy kurczaka ze słodkim sosem chili li i jedynie, więcej nic nie potrzeba gwarantuję :)
Smacznego!

Kurczak jak od pułkownika KFC

wtorek, 21 października 2008

Bawarski Tydzień - podsumowanie

Zakończył się Bawarski Tydzień, albo raczej przeistoczył się. W moje zdziwienie i też radość, że tyle osób zachciało się do wspólnej zabawy przyłączyć! Czym tu się cieszyć? Ano tym, że byliście gotowi zadać sobie tyle trudu i odszukać niełatwe do znalezienia przepisy, że zechcieliście poświęcić tyle czasu na przygotowanie pracochłonnych (jak się w większości przypadków okazało) dań, że większości, jeśli nie wszystkim, sprawiło to przyjemność :)
Bardzo serdecznie dziękuję Wam wszystkim, oto co stworzyliśmy:

Caritka w pocie czoła wypiekała tradycyjne i słynne norymberskie pierniki
Nürnberger Lebkuchen
Elisenlebkuchen.

Margot, autorka Kuchni Alicji
obazda wg Dziada
precle bawarskie
knedle z sosem grzybowym
buraczki pieczone (Gebackene Rote Bete).

Europa112
precle – zapewnia, że to pewniak każdej imprezy!

Azazelle - była dzielna i mimo przeciwności losu ugotowała
kartoflankę na boczku, tę co to się kojarzy ;)

Ewena (Raspberries and cream)
kapustę
tradycyjny sernik bawarski
sałatkę ziemniaczano-ogórkową

Grumko z Kuchni Ireny i Andrzeja
Leberknödelsuppe, czyli bawarski rosół wołowy z pulpecikami z wątróbki
pieczeń wieprzową z kapustą

W Historiach Kuchennych możecie poczytać o anty/koncepcjach Zemfiroczki tworzącej
obatza
serniko-dżemo-jabłecznik

Mała_Mi z Passionfruit
sauerkraut
obazta zapiekana (męczy mnie bardzo, dopisałam już co trzeba do listy zakupów)

Atina (Tak sobie pichcę) tym razem tak sobie upichciła
obazdę
Laugenbrötchen
sałatkę ziemniaczaną (Kartoffelsalat)
pieczeń po bawarsku z plackami ziemniaczanymi
golonkę po bawarsku

Aarcia z Niebieskich Migdałów przygotowała
omlet z ziemniakami (Bauernfruehstueck)
bawarskie ciasto z serem i jabłkami

Seniorka przygotowała
pastę serową

Samanta
sałatkę ziemniaczaną
golonkę i kapustę kiszoną po bawarsku,
chociaż nie wiem, czy to się „liczy”. Mm Samanty twierdzi, że „nie, bo nie miała na sobie (ani też wcale) takiej wydekoltowanej, suto marszczonej sukieneczki sznurowanej z przodu i nie śpiewała ludowej niemieckiej/bawarskiej piosenki” :D

Agnieszka34 opowiedziała nam całą masę ciekawych bawarskich historii kuchennych do tej pory znanych głównie wtajemniczonym, dziękuję :)

Joanna pokazała zdjęcie bożonarodzeniowych zapachowych kulek z musu jabłkowego i przyprawy do pierników – to musi pachnieć

Bea73 (Moja Kuchnia) upiekła
pierniki Nürnberger Lebkuchen Caritki
i przygotowała Obazde z przepisu podanego przez Margot i już knuje ;) co z dyniami

Sinistrze niedopisali amatorzy bawarskiej kuchni, ale jak mi wyśle przepis na swoje Bienenstich, to mogę jej dopisać pluuuusa, chociaż pewnie nie będzie nim zainteresowana :D

Adrijah (Red and Pale)
sałatka z bawarskim knedlem

Olga Smile (Smaki Imprezy)
pieczeń bawarska
Semmelnknödel, czyli knedel bawarski w wersji dużej, plasterkowej
Obazta w wersji kulkowej imprezowej

Malta_79 mieszająca w Kotle Stregi zmodyfikowała dla potrzeb Metody Montignac’a, wielbione przez coraz szersze rzesze
ciasto serowo-jabłkowe Bajaderki

Tilianara z Kuchni Szczęścia
spatzle podane do pieczeni po bawarsku

Manajka z Okruszków przygotowała
kasespatzle
starobawarską zupę piwną, która o dziwo okazała się fotogeniczna (bardziej ode mnie)

Szkrabeka z Nicy and Smoothy upiekła
bawarskie ciasto czekoladowo-malinowe

Zapomniałam o sobie :)
Olasz
bawarskie kluski (Spätzle) z kiełbaskami w kapuście duszonymi w piwie,
golonka z kluskami (Schweinshaxe + Knoedel Halb und Halb)
krem bawarski (Bayerische Creme)
szwabskie ślimaki z kapustą (Schwäbische Krautkrapfen)

Chciałabym się odwdzięczyć i przygotowałam dla Was niespodziankę. Mam Ci ja taką puszkę wędzonej papryki na wydaniu. Pójdę dziś w odwiedziny do kol. Dżakasi i ją zaprzęgnę, niech powie kto jej narobił największego smaka i tę osobę poproszę o przygarnięcie puszki.

p.s. jeśli kogoś pominęłam, albo coś pomieszałam, to bardzo mocno przepraszam i proszę o informację na przyduzymstole[at]yahoo[dot]co[dot]uk – naprawię i obiecuję, że będzie mi głupio :)

Ślimaki z kapustą

Schwäbische Krautkrapfen 

Ślimaki z kapustą - Schwäbische Krautkrapfen  
Na tej stronie znalazłam przepis, znów po niemiecku, Cinki kochane przetłumaczyły go dla mnie. W oryginale to pierożki kapuściane, nazwałam je ślimakami, bo do pierogów nie są podobne, z żadnej strony, sprawdzałam.
To już ostatni przepis Bawarskiego Tygodnia i nasza dzisiejsza kolacja, a właściwie to już wczorajsza, jest po północy. Jutro biorę się za podsumowanie. 


Ślimaki z kapustą - Schwäbische Krautkrapfen Ślimaki z kapustą - Schwäbische Krautkrapfen

500 g mąki (litr)
2 jajka
125 ml wody (pół szkl.)
200 g surowej poprzerastanego boczku
500 g kapusty kiszonej
2 cebule
2 łyż. smalcu
sól, pieprz
2-3 szkl. bulionu

Z mąki, jajek i wody wyrobić dość twarde ciasto, tak jak ciasto na makaron, nie powinno kleić się do rąk. Podzielić je na 3 części i raz jeszcze krótko zagnieść. Przykryte odstawić na 20-30 minut.

Każdą kawałek ciasta kolejno rozwałkować dość cienko i pokroić na paski. Ich szerokość nie powinna być większa niż 3/4 wysokości naczynia żaroodpornego, w którym będzie się je zapiekać, dusić.

W czasie kiedy ciasto odpoczywa zrobić nadzienie. Obraną cebulę posiekać jak najdrobniej, boczek pokroić w niewielką kostkę. Kapustę, z cebulą i boczkiem, krótko przesmażyć na smalcu, doprawić solą i pieprzem. Zimny farsz nakładać na paski ciasta i zwinąć.
 
Poniżej po lewej zwinięte ślimaki włożone do naczynia z gotującym się bulionem, a po prawej - już gotowe danie :)
 
IMG_6470  Ślimaki z kapustą - Schwäbische Krautkrapfen

W oryginalnym przepisie ślimaki układa się w brytfannie, naczyniu żaroodpornym, w którym już pyrka sobie wesoło bulion i po 15-20 minutach są gotowe. Bulion powinien ledwie przykrywać ślimaki. To czego nie wchłonie ciasto - odparuje.

Mnie, po kilku minutach takiego pyrkania, pękło naczynie żaroodporne. Przełożyłam całość do brytfanki metalowej i wsadziłam do piekarnika nagrzanego do 200°C, nieszczelnie przykryłam folią aluminiową, żeby nie wysuszyć góry, ale też nie zatrzymać w środku całej pary.

Ważne też jest żeby trochę bulionu dostało się do środka ślimaków, dzięki temu całe ciasto będzie miało szansę się ugotować.
W smaku przypominają łazanki z kapustą, ale są o niebo lepsze, czasochłonne, ale warte wysiłku.
Polecam gorąco :)

Krem bawarski - Bayerische Creme

 Krem Bawarski - Bayerische Creme
To już końcówka Bawarskiego Tygodnia. Jeszcze wczoraj zrobiłam krem bawarski, Bayerische Creme, przepis przetłumaczyła go dla mnie Dziunia z forum Cincin (dziękuję kochana!).

Krem z wanilią!

Nie jestem mistrzynią deserów, żadną inną wg mojej wiedzy też nie ;), ale po Tiramisu nabrałam trochę odwagi. W końcu ludzie to robią, dlaczego mnie ma nie wyjść? Nie obyło się bez modyfikacji, w oryginalnym przepisie podano pół laski wanilii, ja do mleka dodałam łyżeczkę dobrego ekstraktu waniliowego (nie esencji!).

Krem zastygał w lodówce, a ja siedziałam cicho, żeby nikt go nie pożarł, czekałam na ładne słońce do zdjęć. Oczywiście się nie doczekałam, pogoda tutaj nie rozpieszcza.

Krem Bawarski - Bayerische Creme Krem Bawarski - Bayerische Creme
porcja dla 6 osób

4 łyżeczki żelatyny
1/4 l mleka
4 żółtka
100 g cukru
łyżeczka ekstraktu waniliowego
250 g śmietany do ubicia

Potrzebna będzie jeszcze miska i woreczek kostek lodu.
Namoczyć żelatynę w małej ilości zimnej wody. Zagotować mleko w rondlu o grubych ściankach, a żółtka ubić z cukrem na puszystą masę, dodać do nich ekstrakt waniliowy i wymieszać.

Zagotowane mleko, ciągle mieszając, powoli wlać do ubitych żółtek. Przelać całość do rondla i dalej mieszając podgrzewać na wolnym ogniu, aż masa się zagrzeje. Nie wolno dopuścić do zagotowania, bo się zwarzy. Ogrzaną masę zdjąć z ognia, dodać napęczniałą żelatynę i mieszając rozpuścić ją.
Rondel wstawić do miski z zimną wodą i lodem, ochłodzić masę mieszając. Gdy krem zacznie się ścinać wymieszać go delikatnie z ubitą śmietaną. 6 miseczek opłukać zimną wodą i wysypać cukrem, wlać do nich krem. Schładzać w lodówce min. 6 godzin.

Porcje nie są wielkie, ale krem jest dość słodki. Na tyle słodki, że następnym razem spróbuję go zrobić z mniejszą ilością cukru. Mam nadzieję, że ktoś się skusi – warto :)

LinkWithin

Blog Widget by LinkWithin