wtorek, 29 grudnia 2009

kwas buraczany na barszcz nie tylko wigilijny

kwas buraczany na barszcz nie tylko wigilijny

Trochę się spóźniłam z zamieszczeniem tego postu przed Świętami, bo konsumpcja nastąpiła dopiero w Wigilię, ale na Sylwestra i przyszły rok będzie jak znalazł :) Może się jeszcze ktoś do niego dokopie ;)

Kiedyś życie było prostsze, ino miejsca mieli chyba więcej, albo gratów zbędnych mniej, bo mieściły się te wszystkie dzieże, garnce, butle, snopki, wiązki, tary i co tam jeszcze. Kiedyś barszcz robiło się w 1/4 z kwasu buraczanego, nikt nie "śnił" o kwasku cytrynowym, a kiszonkami nasza część Europy słynie. Mam małego, prywatnego bzika na temat dochodzenia do źródeł polskich potraw, więc skusiłam się na ukiszenie własnego barszczu. Nie tylko wyszedł, to jeszcze się sprawdził i poszedł do dobrych domów. W przyszłym roku będzie jednym ze składników paczek przedświątecznych dla przyjaciół, tylko muszę się postarać o jakieś gustowne naklejki. Skoro są winnice rodzinne, to może "kiszarnia rodzinna" też ma prawo bytu? ;)

kwas buraczany na barszcz nie tylko wigilijny Kwas buraczany na barszcz

5 sporych buraków
3 ząbki czosnku
2 listki laurowe
5 ziarenek ziela angielskiego
2-3 łyżki zakwasu chlebowego ew. piętka chleba razowego
1 łyż. miodu/cukru

Buraki wyszorować szczoteczką, chyba nie muszę mówić, że najlepiej zajmować się nimi w rękawiczkach i fartuszku?

Do wyparzonego garnka lub dużego słoja wkroić buraki, dodać zmiażdżone ząbki czosnku, pokruszone liście laurowe i ziele angielskie, miód/cukier oraz zakwas, ew. piętkę chleba razowego w zastępstwie zakwasu. Dlaczego piętkę? Bo łatwiej ją potem wyjąć niż rozlatującą się kromkę rozmokniętego chleba :)

Całość zalać wodą, tak żeby przykryła całość. Jestem szczęśliwą posiadaczką 5 l garnka do kiszenia z wodną "uszczelką", więc nie musiałam się bawić z gazą i wiązaniem. Wyznaję też pogardzaną przez większość teorię niemieszania swoich zakwasów, czy to na żurki, czy właśnie barszcz - jak do tej pory żaden zakwas nie miał mi tego za złe. Jeśli komuś zależy, to proszę bardzo, można mieszać 2-3 razy dziennie, taka jestem ugodowa ;)

Mój kwas postał sobie w spokoju, w pokoju 5 dni i tyle mu wystarczyło, ale przecież to wszystko zależy. Od temperatury pomieszczenia, zakwasu chlebowego/piętki chleba razowego i takich tam. Proponuję po 5 dniach powąchać kwas - jeśli pachnie przyjemnie, a do tego nie bąbelkuje jak oranżada, to trzeba go wymieszać, odcedzić i zlać do butelek. W chłodzie przechowywać aż będzie potrzebny, dokładnie tak jak kwas na żurek.

Wyczytałam w jakiejś starej książce, że to co po odcedzeniu zostało, buraki z resztą, można zalać ponownie wodą i nastawić kwas drugi raz. Tak zrobiłam i w niczym nie ustępował po paru dniach temu z pierwszego rzutu.

Sam wigilijny barszcz ugotowałam jak zwykle, tylko w ramach zakwaszenia właśnie dodałam kwas buraczany, do smaku, tak mniej więcej 1/4 objętości końcowego barszczu, czyli 1/3 tego co przed zakwaszeniem? Dobrze mówię?

Moja rodzina była zachwycona, różnica subtelna, ale wyczuwalna :)

Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 01.XII.2009 - 05.I.2010

środa, 23 grudnia 2009

Ciasto bożonarodzeniowe Ziarenka - Dresden Stollen?

Ciasto bożonarodzeniowe Ziarenka, Dresden Stollen

Znalazłam kiedyś ten przepis, aut. Ziarenka, na forum Cincin, zapisałam w kajet i ponownie odkryłam kilka dni temu, po roku :) Trochę poprzekręcałam i było tak dobre, że Świąt nie dotrzymało. Z podanej porcji wyszły mi 3 ciasta długości ponad 20 cm, około 700 g surowego ciasta każda. Ta pierwsza partia poszła do ludzi, w ramach prezentów przedświątecznych, upiekłam kolejną porcję, która też w domu siedzieć nie chciała, upiekłam trzecią i pilnuję jej dniem i nocą ;)

Ciasto jest dość sycące, to zasługa tak dużej ilości bakalii i orzechów. Ziarenko swoje ciasto po upieczeniu smaruje jeszcze sporą ilością roztopionego masła (ułatwi to ciastu zachowanie wilgoci przez dłuższy czas), ale mnie już tego tłuszczu w samym cieście było dość, więc tylko zawinęłam je szczelnie w natłuszczony papier.

Jak w komentarzach przypomina Agnieszka ciasto jest prawie identyczne jak słynne Dresden Stollen, można je uznać za uproszczoną wersję :)


IMG_8573

Ciasto bożonarodzeniowe Ziarenka (Dresden Stollen)

75 g drożdży
150 g cukru (+ ew. 2 torebki cukru waniliowego)
250 ml letniego mleka
750 g mąki
skórka otarta z pomarańczy
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu
1/4 łyżeczki mielonej kolendry
1/4-1/2 łyżeczki kurkumy (dla koloru)
300 g miękkiego masła (albo pół na pół ze smalcem)
650 g posiekanych bakalii (śliwki i jabłka suszone, żurawina, rodzynki)
150 g siekanych orzechów i migdałów
4 łyżki soku pomarańczowego
1/2 łyżeczki soli
cukier puder do posypania przed podaniem


Drożdże rozgnieść z cukrem, odstawić na 5 minut. Po tym czasie dodać do nich trochę mąki, mleko i wymieszać.

Mąkę wsypać do miski, dodać zaczyn, skórkę otartą z pomarańczy, przyprawy, masło pokrojone w plasterki i sól, lekko wymieszać i dodać posiekane bakalie, orzechy, sok pomarańczowy. Wyrabiać aż ciasto będzie spoiste i sprężyste. Zostawić w temperaturze pokojowej, pod przykryciem, do wyrośnięcia - powinno to zająć ok. 45 minut.

Ponownie wyrobić ciasto, delikatnie i podzielić na 2-3 części. Każdą część rozwałkować na grubość ok 3-4 cm i złożyć dłuższego brzegu. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Jeśli ktoś lubi marcepan, to można w środek takiego ciasta włożyć wałek marcepanu.

Strucle zostawiamy jeszcze na chwilę do wyrośnięcia. Nagrzewamy piekarnik do temperatury 200°C i pieczemy. Mnie zajęło to ok. 40 minut, ale Ziarenko pisała, że 60-90 minut, więc chyba zależy to od wielkości ciasta i możliwości naszego piekarnika.

Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 01.XII.2009 - 05.I.2010

Piernik świąteczny z powidłami

Piernik świąteczny z powidłami

Piernik na Święta musi być, to oczywiste, tylko który? Bardzo dużo tych przepisów wszędzie, babcinego zeszytu namierzyć nie zdołałam, zdecydowałam więc skorzystać z przepisu podanego na forum Cincin przez BeatęSz - jej przepisy to zawsze strzał w dziesiątkę, i to nie tylko moje zdanie :), ale też mają tę wspaniałą cechę, że są ekonomiczne.

Kiedyś świąteczne potrawy przygotowywane były z tego co w każdym domu, w każdej spiżarni zwyczajnie było, jedynymi kosztownymi dodatkami były przyprawy korzenne. Czasy się zmieniły, bo to do siebie mają, więc jeśli ktoś nie jest szczęśliwym posiadaczem zapasu suszonych grzybów, owoców, orzechów, maku, miodu i takiego np. masła własnej produkcji, albo nie dostanie ich w prezencie (dziękuję Gosiu, pani O. i Staszku) to może poważnie naruszyć zakupami domowy budżet.

Ten piernik jest wilgotny, to z racji dodania powideł, a w moim wypadku - zmiksowanego blenderem dżemu z czerwonej porzeczki (chciałam lekko kwaskowym dodatkiem przełamać słodycz piernika) i zmielonych płatków owsianych. Podejrzewam, że jest też bardzo żywotny, jeśli się go uda schować przed głodomorami ;)

Już w Wigilię poleję go jeszcze tabliczką gorzkiej czekolady rozpuszczonej na parze z dodatkiem odrobiny słodkiej śmietany, albo mleka skondensowanego - i nic mu więcej tak szczerze nie brakuje do doskonałości, chociaż chętni do rumakowania mogą przecież zawsze dodać garść posiekanych orzechów, albo suszonych śliwek.

Taki piernik może stać się wspaniałym prezentem, zwłaszcza jeśli wybieramy się z wizytą, "na kawę", w świąteczne dni :) Jeśli jeszcze pokusicie się o wydrukowanie przepisu na eleganckim papierze, to może zmienicie czyjeś Wigilijne menu :)

Piernik świąteczny z powidłami Piernik świąteczny z powidłami

20 dag margaryny (B:może być trochę mniej; Olasz: dałam pół na pół ze smalcem)
1 szkl. cukru
2 jajka
20 dag powideł śliwkowych(Olasz: dałam zmiksowany dżem z czerwonej porzeczki)
3 łyżki zmielonych płatków owsianych (Olasz: dodałam z własnej inicjatywy hehe)
3 łyżki kakao
1 szkl. mleka
3 szkl. mąki
1 1/2 łyżeczki sody
przyprawa do piernika

Przygotować foremkę - keksówkę lub kwadratową blaszkę - wyłożyć ją papierem do pieczenia, natłuścić i wysypać mąką, bułka tarta i semolina nie pozwolą polewie trzymać się dobrze na cieście.

Stopić margarynę i odstawić do przestudzenia. Piekarnik włączyć na 180°C.

Jajka utrzeć do białości z cukrem, dodać powidła/dżem i zmiksować.

Dodać kakao, mleko, mąkę, sodę i przyprawę do piernika (ilość wedle uznania, ja lubię dość sporo), całość dokładnie wymieszać.

Wylać ciasto na blaszkę i piec w nagrzanym piekarniku ok. 50 minut, można sprawdzić patyczkiem.

Po wyjęciu z piekarnika piernik powinien odpocząć około 5 minut w blaszce, a potem na kratce, ciągle w papierze.

Mój piernik czeka na święta zawinięty w papier, w którym się piekł i folię, schowany wysoko na regałach z książkami, żeby go nikt nie podkradł :)

Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 01.XII.2009 - 05.I.2010

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Przyprawa do piernika, pierników i grzańców

Przyprawa do piernika i pierników

Tej w torebkach jest mało, nie zawsze się ona nadaje do czegokolwiek, a skoro w domu przypraw pod dostatkiem najróżniejszych, to dlaczego nie zrobić własnej przyprawy?

Nie widzę powodów, dla których nie :)

Oczywiście każdy ma inne wymagania co do idealnej przyprawy piernikowej, mnie bardzo spodobała się moja mieszanka. Podejrzewam, że to bardziej wersja lux, bo wsypałam do niej dość dużo różności, które niekoniecznie są pod ręką w każdym polskim domu :)

Przyprawa do piernika i piernikówPrzyprawa do piernika i pierników

2 łyżeczki kolendry, ziaren
1 1/2 łyżeczki goździków
5 ziaren pieprzu
1/2 łyżeczki czarnuszki
1/2 łyżeczki kopru
1/4 łyżeczki kminku
1 gwiazdka anyżu gwiazdkowego
kardamon z 5 mieszków

1 łyżeczka zmielonej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka mielonego imbiru
2-3 łyżeczki cynamonu

W moździerzu lub młynku porządnie rozdrobnić wszystkie przyprawy, które nie są w proszku. Do już rozdrobnionych dodać pozostałe i dokładnie wymieszać.

Powąchać, może czegoś Wam brakuje? Dodać właśnie tego :)

Przechowywać w szczelnym pojemniku, ale w miarę pod ręką, bo to doskonały dodatek do zimowej kawy, grzanego wina i piwa, ale także cięższych mięs. Nie tylko na domowy użytek, także jako podarunek :)


Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 01.XII.2009 - 05.I.2010





sobota, 19 grudnia 2009

Muffinki owsiane korzenne - Święta za pasem

muffinki owsiane korzenne, świąteczne

Witajcie po przerwie :) Biorę się za nadrabianie straconego czasu, jeśli się uda, to z kopyta. Dlaczego straconego? Bo przecież czas bez blogowania o jedzeniu, to czas stracony! :)

Ciągle jeszcze usiłuję przyzwyczaić się do zmienionej rzeczywistości, szczególnie przerażają mnie ceny jedzenia i przestrach ludzi, gdy się do nich uśmiecham na ulicy. Nie wiedzieć czemu zamiast uśmiechnąć się do mnie, zwrotnie, to najczęściej odwracają wzrok. Z góry uprzedzam, że nie wyglądam jak Frankenstein, worka na głowie nosić nie muszę, więc tę ewentualność wykluczmy ;)

15 g kolendry w ziarenkach kosztuje ponad złotówkę, a na wiadomym portalu aukcyjnym 1 kilogram (!) rzeczonej kolendy... zgadujcie... 13 złotych. Jestem w trakcie kompletowania grupy ludzi z mojego miasta, którzy będą skłonni dzielić się ze mną przyprawami i kosztami - każdemu np. po 250 g, bo niby na co mi kilogram, hmmm. Jacyś chętni, proszę o e-mail?

Namierzyłam i oswoiłam młyn, z którego kupuję mąkę chlebową. Jeszcze nie bardzo ogarniam tę polską klasyfikację mąk, ale dojdę i do tego ;) Młyn, to oczywiście Młyn Dzierżoniów. Panie w dziale sprzedaży są bardzo miłe i bez mrugnięcia powieką zgadzają się rozważyć mąkę dla takiego drobniowca jak ja. Przecież reszta ich klientów kontraktuje tysiące ton mąki rocznie, nie dzwoni po kilka różnych mąk w 5-25 kg workach jak ja :)

Najwspanialsze jest to, że dostałam zgodę na wejście na teren samego młyna! Po Nowym Roku wpuszczą mnie tam gdzie dzieje się prawdziwa "akcja" i pozwolą obfotografować co będę chciała! Czy tak jak ja macie dużą dozę szacunku dla firm, które nie wstydzą się pokazywać tego co pod dywanem?

Tak, wiem, mam się brać do rzeczy, ale jak mogę kiedy tu jeszcze historia słodka kryje się za tymi muffinkami!

Stałam się szczęśliwą posiadaczką silikonowej formy do małych muffinek i w głowie już miałam plany stania się ciotką stulecia - wiecie, wspólne pieczenie z siostrzenicą, w tle świąteczna płyta Vondy Shepard. Oczywiście skończyło się tak, że siostrzenica zasnęła na siedząco, gdy tylko odwróciłam się na chwilę i piekłam sama :), ale to było podejście nr 1, będą kolejne.

Muffinki smakowały jej bardzo, chociaż jeszcze bardziej kusiły ją te dla dorosłych, z kawą i wiśniami z nalewki. Malutka ma 2 i pół roku, ale doskonale rozumie co się do niej mówi, no i ma charakterek, u nas to rodzinne ;) Bardzo jej się nie podobało, że nie może dużych, "dorosłych", muffinek dostać, położyła więc małą na obrusie i popatrzyła na mnie wyczekująco. Wie, który guzik nacisnąć, żeby mi ciśnienie podnieść :) Poprosiłam ją o zdjecie muffinki z obrusu i odłożenie na talerz, albo zjedzenie - zrzuciła na podłogę, niby niechcący! Łooo, tak to się bawić nie będziemy! Szybkie tłumaczenie, że to jedzenie, dlaczego po podłodze walać się nie powinno i należy podnieść. Skubana zaczęła się schylać, oparła czołem o brzeg stołu i z rozpaczą w głosie rzekła: "nie mogie, nie mogie, no nie mogie!"; dosięgnąć nie może. Udało mi się nie roześmiać, jej nie udało się postawić na swoim, podnieść musiała tak czy inaczej, ale też muszę przyznać, że odłożyła muffinkę na talerz, nie na obrus :) Pochwaliłam ją bardzo, a ona chyba mnie - zjadła w ciągu 2 dni górę małych muffinek, te kilka, które dostało się znajomym dzieciom też zniknęło szybko.

Przepis pochodzi z forum Cincin, autorką jest A.S.; muffinki cudnie pachną Świętami, dzięki dodatkowi płatków owsianych dość długo zachowują świeżość i są mięciutkie, jak kaczuszka ;) Myślę, że przy kolejnym podejściu, bo jestem pewna, że takie będzie, dam z łyżkę mąki więcej, wtedy góra muffinek powinna się lepiej wysklepić. Jeśli czas Was nie godni, to jestem pewna, że dużo zyskacie zastępując 1/4 szkl. oleju stopionym masłem. Z podwójnej porcji wyszło mi 12 standardowych i 15 małych muffinek, z poniższego przepisu powinno więc wyjść 6 standardowych i 7 małych.

Świąteczne owsiane muffinki korzenne

IMG_8557

1 szkl.mąki
1/2 szkl.płatków owsianych (zmielonych)
1 płaska łyżeczka sody oczyszonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
pół łyżeczki soli
1/3 szkl. cukru
po 1/2 łyżeczki mielonych: cynamonu, goździków, imbiru, anyżku, wanilii (aromat/cukier waniliowy)
[Olasz: goździków i imbiru dałam tylko po 1/4 łyżeczki, anyżu nie lubię, zastąpiłam kolendrą]


1 jajko
150 g jogurtu (dałam gestą maślankę)
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka melasy [Olasz: zamieniłam na więcej miodu]
1/4 szkl.oleju

Dokładnie wymieszać, najwygodniej rózgą, osobne suche i mokre składniki. Do miski z wymieszanymi suchymi składnikami dodać wymieszane mokre i krótko wymieszać. Jak zwykle przy muffinkach chodzi o to, żeby nie zostało suchej mąki, grudki są OK. Nadgorliwość przy mieszaniu skutkuje partią cegieł w kształcie muffinek, albo muffinek o konsystencji cegieł :)


Nakładać ciasto do 3/4 wysokości foremek, jeśli nie są silikonowe, to trzeba wyłozyć papilotkami, i piec do zrumienienia w temperaturze ok. 180°C, nie zaszkodzi sprawdzić metodą "suchego patyczka".

Smacznego :)

Na zimowe wieczory, do kubka gorącego kakao jak znalazł, nie zapomnijcie więc sprezentować kilku ważnym dla Was ludziom - zrobi im się cieplej koło serca, nie tylko za sprawą kakao :) W zestawie z Waszymi ulubionymi i sprawdzonymi przepisami oraz muffinkową foremką, to już wersja lux :)

Kuchnia Świąteczna i Noworoczna 01.XII.2009 - 05.I.2010

środa, 25 listopada 2009

Pierniczki czas zacząć - znowu goście :)

pierniczki lukrowane

Mówiłam już, że uwielbiam gości? Mówiłam i mam nadzieję, że jakaś nowa świecka tradycja się z tego urodzi ;).

Moim dzisiejszym gościem jest Ania, autorka blogu "Na Miotle". To właśnie ona napisała treść dziesiejszego postu, upiekła te obłędnie wyglądające pierniczki, po mistrzowsku je polukrowała i zrobiła wszystkie apetyczne zdjęcia. Ania sama o sobie napisała, że jest: "nie zawsze całkiem poważna, hendmejdomaniaczka, kucharka całym sercem, fanka wytrawnego wina i calvadosu, jazzoholiczka" :) Gdybyście po lekturze czuli niedosyt Aninych arcydzieł, to polecam wizytę na jej blogu, tutaj, i jeszcze tutaj :) Aniu, dziękuję ślicznie za wizytę przemiłą. Olasz

pierniczki lukrowane

Grudniowe, pomikołajowe wieczory w domu moich rodziców upływały przy pieczeniu i lukrowaniu pierników - w ilościach bynajmniej nie detalicznych :). Pierniki, które piekła moja Mama, w czasach kiedy na półkach w sklepowych stał tylko ocet, nie były takie wymyślne jak teraz - mało wyszukane kształty: serduszko, gwiazdka, choinka, kółko i zupełnie bezkształtny Mikołaj. Pierniczki były pieczone zawsze z tego samego, "rodzinnego" przepisu, z którego piekła też Ciocia Gosia i jej Mama, lukier barwiłyśmy sokiem z buraków i szpinaku. Dekorowałyśmy pierniki rodzynkami, połówkami migdałów, groszkiem cukrowym. Niby nic (w porównaniu z dzisiejszymi "wypasionymi" piernikami), a jednak były niezwykłe, słodkie i swojskie - pachniały domem i świętami, i dlatego każdego roku (teraz już bardziej "profesjonalne") goszczą na naszym świątecznym stole.

Teraz już jako duża dziewczynka :) nie mieszkam z Mamą, ale tradycję "pierniczenia" przeniosłam do swojego domu. W zasadzie moją przedświąteczną gorączkę piernikową, wraz z zamiłowaniem do gromadzenia foremek piernikowo-ciasteczkowych, można chyba już traktować jak uzależnienie. Ale co tam... raz się żyje :) no i w końcu są gorsze nałogi :)

Pierniki piekę w ilościach hurtowych i choć pieczenie nie emocjonuje mnie szczególnie to już samo dekorowanie jest super zabawą.

Pierniki dekoruję lukrem z białek i cukru pudru. Nie da się dokładnie określić proporcji "lukrowych", bo wielkość białek jest różna. Ważne jest, aby cukier przesiać przez sitko, wsypywać do białka i ucierać je, dosypując cukru, aż lukier będzie gładki, lśniący i bardzo biały. Kiedyś skusiłam się, żeby utrzeć lukier w mini mikserze z nożami, takiej przystawce do blendera, i to był zły pomysł. Blender miksuje lukier, a to sprawia, że nie jest on śnieżno biały, i po roztarciu w palcach ma wyraźnie wyczuwalny cukier. To może powodować, że lukier będzie odpadać z pierniczków. Dlatego ważne jest, aby lukier ucierać mikserem z łopatką! Do lukrowania używam rożka z papieru pergaminowego i niczego innego :) Żadnych strzykawek, tylek czy innych cudownych wynalazków. Pergaminowy rożek daje mi też możliwość precyzyjnej regulacji grubości lukrowej nitki. Najprostsze rozwiązania zwykle są najlepsze.

pierniczki lukrowane

No to co? Pozostaje tylko zabarwić lukier barwnikami i życzyć Wam miłej zabawy w czasie tegorocznego pierniczenia :)

A przemiłej właścicielce tego blogu dziękuję za zaproszenie do gościnnego wpisu.

Na dołączonych zdjęciach przykłady dekorowania "ubiegłych" pierniczków oraz pomysł na patyczkowe, piernikowe prezenty, które mogą być miłym Mikołajkowym drobiazgiem.

pierniczki lukrowane

wtorek, 27 października 2009

Przeprowadzka

IMG_8511Kochani, jeśli świat się nie skończy w ciągu najbliższej godziny, to za chwilę powinien podjechać mój transport, że tak to enigmatycznie nazwę, co oznacza, że się przeprowadzam.

Najpóźniej w piątek powinnam być w Polsce, potem będę się musiała rozpakować, podłączyć do Internetu itd.

Mam nadzieję, że niedługo będę mogła napisać Wam jak poszło z przeprowadzką i dlaczego to tak długo zajęło ;)

Tymczasem proszę trzymać kciuki za mnie, bezpieczne drogi, szybki Internet, sprawne rozpakowywanie i szybką aklimatyzację :)

Do brze, to ja pakuję ostatnią rzecz, komputer, i idę posiedzieć na walizkach.

p.s.
tęsnienie za mną będzie mile widziane hehe

poniedziałek, 26 października 2009

Jarskie kotlety z dynią

Jarskie kotlety z dynią

Tak się szykowałam do Festiwalu Dyni prowadzonego znów przez Beę i jak by to powiedziała moja nauczycielka historii z liceum "żarło, żarło i zdechło" :)

Sens taki, że miało być pięknie, a tymczasem zrobiłam wolną amerykankę - oto drugie z dań, które wymyśliłam natchniona wpatrywaniem się w dynię i mieszanką tego co z przeczytanych przepisów zostało w głowie. Pierwszym była zapiekanka z dyni i ziemniaków.

Zostało też w głowie kilka zdjęć, serdecznie zachęcam do odwiedzania blogu Paul'a Einlyng, przez cały ten tydzień świętuje on swoje prywatne Święto Dyni i będzie zamieszczał zdjęcia dyń w różnych stylizacjach. Wczoraj było coś inspirowanego jego kolekcją starych toreb podróżnych firmy Louis Vuitton.

Mam Ci ja jeszcze w lodówce pół sporej dyni pokrojonej na kawałki, obranej i ugotowanej na parze, więc jeszcze dużo może się zdarzyć ;) Tym bardziej, że te dynie mnie prześladują już prawie - czytam sobie spokojnie książkę, akcja dzieje się w Botswanie, której bym o dynię nie podejrzewała jakoś, tym bardziej, że kryminał czytam, a tu spomiędzy kartek wyziera taka perełka:

It was time to take the pumpkin out of the pot and eat it. In the final analysis, that was what solved these big problems of life. You could think and think and get nowhere, but you still had to eat your pumpkin. That brought you down to earth. That gave you a reason for going on. Pumpkin.

Książka to The No. 1 Ladies' Detective Agency autorstwa Alexandra McCall Smitha.

 

Jarskie kotlety z dynią Jarskie kotlety z dynią
1/4 dyni ugotowanej na parze (2 szkl. startej)
250 ml kaszy kuskus
wrzątek
1 jajko
2 łyżki jogurtu naturalnego
1 łyżeczka kminu

spora garść szczypiorku
2 czubate łyżki mąki

bułka tarta do obtoczenia
olej do smażenia

Kaszę kuskus posolić i przygotować tak jak zawsze, zalewając wrzątkiem - zawsze robię to "na oko", ale tym razem sprawdziłam, że 250 ml kaszy + wrzątek zajęły mi ok. 500-550 ml.

Kawałki dyni zetrzeć na grubych oczkach tarki warzywnej, bez palców ;) Mnie wyszło 2 szklanki i może tej miary się trzymajmy, bo "1/4 dyni" brzmi bardzo niekonkretnie :)

Kiedy czekałam aż kuskus wystygnie na rozgrzanej, suchej patelni uprażyłam kmin i roztłukłam go w moździerzu.

Wymieszałam startą dynię z przestudzonym kuskusem, dodałam jajko, jogurt i kmin. Dokładnie wymieszałam i odstawiłam przykryte na noc do lodówki. Podejrzewam, że godzina też wystarczy, ale ja potrzebowałam obiad, który w znacznej części mogłam przygotować z wyprzedzeniem :)

Następnego dnia dodałam naprawdę sporą garść posiekanego szczypioru, 2 czubate łyżki mąki, żeby połączyć masę, doprawiłam jeszcze solą i pieprzem a potem wymieszałam dokładnie.

Dłońmi formowałam kotlety, dokładnie tak jak mielone, obtaczałam w bułce tartej i smażyłam na złoto z obu stron.

Moje kotlety podałam z szybkim śmietanowym sosem grzybowym - do rondelka ok. pół dużego opakowania słodkiej śmietany, dodałam starte na drobnych oczkach tarki warzywnej 3 kapelusze suszonych grzybów, doprawiłam solą i pieprzem, dodałam szczyptę granulowanego czosnku. W czasie kiedy smażyłam kotlety sos zgęstniał, zamieszałam go tylko kilka razy i gotowe :)

Podejrzewam, że również sos koperkowy będzie tu doskonale pasował, więc spróbuję na wiosnę, już się jej nie mogę doczekać!

p.s.
tak mi przez myśl przemknęło, że gdyby zamiast kotletów formować małe kulki, to można je po obtoczeniu w bułce tartej smażyć na głębokim tłuszczu, we frytkownicy, a potem podać jako przekąskę, czy przystawkę ze słodkim sosem chilli, albo jogurtem z posiekaną natką kolendry mmmmmm...

Jarskie kotlety z dynią

Jesienne pieczone warzywa na obiad

kabaczek i pieczone jesienne warzywa

Kupiłam tydzień temu dużego kabaczka i miałam względem niego wiele planów, ale potem dorwałam jakąś książkę od której żal się było oderwać, małego lenia, i postanowiłam pozbyć się kabaczka i pustego żołądka jednocześnie, podstępem :)

Mało pracy, proste składniki, chwila w piekarniku i smaczny, zdrowy obiad gotowy. Na dobrą sprawę to można całość przygotować dzień wcześniej, wszystko (!), a potem po wyjęciu z lodówki włożyc prosto do piecyka. Zamykamy oczy i wizualizujemy ;)

Wracamy z pracy, włączamy piecyk, żeby się nagrzał, pijemy spokojnie (to kluczowe słowo w tym procesie) kawę. Warzywa do piecyka, a my do wanny.
Wychodzimy z wanny jak zacznie ładnie pachnieć, wstawiamy czajnik, idziemy się ubrać jak ludzie. Wrzątkiem zalewamy kuskus, na talerz z nim, dodajemy warzywa i po robocie.
Teraz można iść odpocząć ;)

Efekt był tak smaczny, że aż zjadłam za dużo, obżarłam się :), a mnie się to raczej nie przytrafia! Jestem gorącą zwolenniczką "niedojadania". Niedojadania w takim rozumieniu, że jem raczej powoli, przestaję natychmiast gdy poczuję, że "już" i cały czas mam świadomość, że to nie wojna i zawsze mogę POŹNIEJ coś jeszcze zjeść. Nie muszę jeść na zapas. Niby mała rzecz a cieszy, jest tylu ludzi, którzy nie mają tego komfortu...

kabaczek i pieczone jesienne warzywa Jesienne pieczone warzywa
porcja dla 4 osób, albo 2, jeśli mnie zaprosicie ;)

1 spory kabaczek
4 marchewki
2 pietruszki
2 czerwone papryki
2 zielone papryki
3-4 ząbki czosnku
ew. 3-4 małe cebule
oliwa
2-3 gałązki rozmarynu
sól, pieprz


Piekarnik nagrzać do 200°C. Przygotować naczynie, w którym pieczone będą warzywa, w moim wypadku to blaszka, taka z piekarnika. Nie trzeba jej natłuszczać, obiecuję.

Wszystkie warzywa obrać i umyć. Kabaczka przekroić na pół, a potem na ćwiartki. Łyżką wybrać nasiona i wyrzucić, a wszystko to co zostaje pokroić na kawałki, wrzucić na blaszkę.

Pokroić również marchew i piertuszkę, najczęściej kroję je tak jak widać na zdjęciu, pod kątem i po każdym cięciu obracając marchew o 90°.

Powstają zgrabne kawałki, które mają duży plus - ugotują się szybciej i bardziej równomiernie niż te tradycyjnie pokrojone :) Marchew i pietruszkę również włożyć na blaszkę.

jak pokroić marchewkęjak pokroić marchewkę

Paprykę pokroić na ćwiartki, poprzednio pozbywszy się gniazd nasiennych.

Jeszcze tylko czosnek - rozgnieść ostrzem noża, zdjąć skórki, dodać rozmaryn, sporą szczyptę soli i wszystko razem posiekać z grubsza. Dodać do warzyw na blaszce.

Jeśli dodaje się cebule, to trzeba je obrać i każdą przekroić na ćwiartki, dodać do pozostałych warzyw.

Całość przyprawić solą i pieprzem, skropić obficie oliwą i wszystko dokładnie wymieszać, najłatwiej oczywiście zakasać rękawy i się trochę pobrudzić :) Najpiękniejszę w tym przepisie jest to, że jak do tej pory przygotowanie dania prawdopodobnie zajęło jakieś 10-15 minut...

Teraz do piekarnika z tym wszystkim, a po ok. 45-60 minutach, albo wtedy kiedy najtwardsze warzywo, czyli marchewka, jest wystarczająco miękka, to gotowe!

Podałam pieczone warzywa z kuskusem, udało mi się kupić pełnoziarnisty, no i jego przygotowanie trwa mgnienie oka. Polecam :)

niedziela, 25 października 2009

Zapiekanka z dyni i ziemniaków

zapiekanka z dyni i ziemniaków/ pumpkin potatoes gratin

Wolałabym ją nazwać "gratin", ale że w języku naszym słowo takie nie istnieje, to nie nazwę :)

Zapiekanka delikatna, niezapychająca, pełna smaku i inna od tego co jemy na co dzień. Zmienia spojrzenie na dynię i ziemniaki, przez część ludzi niesłusznie uważane za warzywa bez smaku. To jedno z dań, które można ująć wspólnym mianownikiem "pochwała prostoty", przecież to tylko 3 składniki i przyprawy :)

Tak sobie ze smakiem wspominam ten nasz wczorajszy obiad i myślę, że gdybym miała kawałek sera z niebieską pleśnią, to pokruszyłabym go na którąś warstwę tej zapiekanki - roztopiony i wymieszany z sosem śmietanowymmmmm, tak, koniecznie trzeba będzie to powtorzyć :)

Kupiłam dynię, bo to przecież najlepszy na nią czas i chociaż zaczęłam z nią eksperymentować niedawno, dzięki Festiwalowi Dyni prowadzonemu co roku przez Beę, to przepisów przejrzeć chciałam mnóstwo. U mnie w domu jakoś dyni się nie jadało, potrzebowałam jakiejś wiedzy ogólnej :)

Tylko dzięki zachęcie Bei dynia przestała się kojarzyć mi tylko z ciastami i jakimś starym filmem, w którym wszyscy pacjenci płacili lekarzowi tylko dyniami :) Teraz gdzie się nie obejrzę tam dynie, trochę tak z gipsem, czy nowymi butami, nagle wydaje się, że wszyscy inni też mają.

zapiekanka z dyni i ziemniaków/ pumpkin potatoes gratin

zapiekanka z dyni i ziemniaków/ pumpkin potatoes gratinZapiekanka z dyni i ziemniaków

pół dyni (na zdjeciu widać jakiej wielkości)
5 podłużnych ziemniaków
3 ząbki czosnku
600 ml słodkiej śmietany (jeśli gęsta to 1/6 zastąpić mlekiem)
3 gałązki rozmarynu
2 łyżki szałwi
1 łyżka majeranku
sól, pieprz
2-3 garście startego sera

Włączyć piekarnik, potrzebny będzie nagrzany do temperatury 200°C.

Ziemniaki obrać, umyć i pokroić na plasterki grubości około 1/2 cm.

Dynię pokroić na cząstki i obrać, bezpieczniej będzie zrobić to obieraczką do warzyw, nie nożem - u mnie nigdy nie obeszło się bez strat w ludziach :) Cząstki pokroić na plastry grubości 1/2 cm.

Przyda sie do tego szatkownica (moja jest taka, z regulowaną grubością plastrów i dodatkowymi ostrzami, jedna z rzeczy dzięki którym świat jest prostszy hehe), wtedy krojenie na plasterki zajmie tylko chwilę i wszystkie będą równej grubości, a dzięki temu ugotują się w tym samym czasie.

Blaszkę lub naczynie żaroodporne nasmarować rozgniecionym ząbkiem czosnku i warstwami wyłożyć dynię oraz ziemniaki, zaczynając i kończąc warstwą tych ostatnich. Każdą kolejną warstwę trzeba też doprawić solą i pieprzem.

Pozostałe jeszcze 2 ząbki czosnku obrać i posiekać drobno razem z listkami rozmarynu, dodać je do śmietany, dosypać też szałwię i majeranek. Dokładnie wymieszać i tak powstałym sosem zalać warzywa w foremce.

Całość zapiekać ok. 45-60 minut, dokładny czas zależy od piekarnika, grubości plastrów warzyw i pewnie jeszcze kilku innych czynników :) Najlepiej więc bedzie co jakiś czas uchylić drzwiczki pieca, wysunąć ostrożnie zapiekankę i wbić w sam środek widelec - zwyczajnie sprawdzić czy miękkie, tak jak w przypadku gotowanych ziemniaków.

10-15 minut przed końcem zapiekania wierzch posypać startym serem.
Smacznego :)

 

p.s. Nie mogłam sobie darować :) Kiedy z rozkrojonej dyni wyciągałam nasiona do ususzenia przyjrzałam się jej dokładnie i z bliska - pomyślałam, że wnętrze dyni w zbliżeniu wygląda jak sceneria z filmu SF :) Zobaczcie sami...

 

wnętrze dyni/ pumpkin insidewnętrze dyni/ pumpkin inside

czwartek, 22 października 2009

Kruche ciastka kawowe

kruche ciastka kawowe

Kruche, bardzo kruche, delikatne i kawowe - w ramach rekomendacji już chyba niewiele da się dodac :)

Może powinnam zacząć od tego, że w oryginale to były ciastka-warkocze, bardzo efektowne, ale maczane w kakaowym lukrze, którego fanką nie jestem. Oczywiście tak pozmieniałam przepis, że chyba nie ma sensu podawać źródła, chociaż może? Dla przyzwoitości i ciekawskich jest tutaj.

Gdybyście mieli ochotę zrobić ciastka-warkocze, to gotowe ciasto trzeba podzielić na dwie części, zawinąć w folię spożywczą i schładzać, ale tylko do takiego momentu, żeby stało się mniej klejące, łatwiejsze w formowaniu. Schładzane zbyt długo robi się twarde, łamliwe i można zapomnieć o formowaniu. Na lekko omączonej stolnicy obie porcje ciasta podzielić na 24 części. Każdą z nich uformować w 15 cm wałeczek, a potem skręcać razem po dwa, przyszczypując końcówki. Ciastka układać w 4 cm odstępach na nienatłuszczonych blachach i piec ok. 8 minut. Studzić na blaszce 5 minut i do zupełnego ostygnięcia po przeniesieniu na kratkę. Moje jak widzicie formowane były inaczej, ale o tym w przepisie.

Przepisy na inne kruche ciastka:
cebulowe - indyjskie Nippat;
Tea Time - zmienne jak kobieta, maślane;
cytrynowe.
Nie kruche, ale też pyszne:
Dorotusie - mleczne z czekoladą.

kruche ciastka kawowe Kruche ciastka kawowe

250 g masła o temp. pokojowej
150 g cukru (dałam ok. 150 ml)
3 łyżki kakao
2 łyżeczki kawy instant
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki soli, jeśli masło jest niesolone
1 jajko
ew. 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
240 g mąki (dałam 550 ml)

W misce ubijać mikserem masło, przez ok. 30 sekund. Dodać cukier, przesiane kakao, kawę (swoją przetarłam łyżeczką przez sitko), proszek do pieczenia, sól, jeśli się używa. Miksować aż powstanie jednolita masa.

Dodać jajko i ew. ekstrakt waniliowy i ubijać, aż masa znów stanie się jednolita.

Dodać 1/2-2/3 mąki i ostrożnie wmiksować w masę, dodać pozostałą mąkę i wyrobić całość drewnianą łyżką (mikserem byłoby ciężko).kruche ciastka kawowe

Ciasto przełożyć na spory kawałek folii spożywczej i uformować w walec. Deską spłaszczyć go kilkukrotnie, obracając przy tym, tak żeby w przekroju otrzymać prostokąt. Schłodzić min. 1 godzinę. Oczywiście można też przez całą noc, albo nawet zamrozić teraz ciasto do użycia później.

Zimne ciasto odwinąć z folii i pokroić na plastry ok. 1-1,5 cm grubości. Zostawiając odstępy poukładać na nienatłuszczonych blachach, powinno zmieścić się na 2, każde ciastko nakłuć 2-3 razy widelcem, nie na wylot, tylko dla ozdoby.

Piec ok. 8-10 minut. Studzić na blaszce 5 minut, żeby stężały i cienką łopatką przełożyć na kratkę. Gdy już zupełnie ostygną, i jakimś cudem przetrwają dłużej niż 2 godziny, przechowywać w szczelnym pojemniku :)

Wersja dla zagonionych: po schłodzeniu ciasto formować w kulki, które potem dłonią rozpłaszcza się (1-1,5 cm grubości) na blachach i piecze tak jak warkocze. Jeśli przed spłaszczeniem kulki obtoczy się w cukrze, to być może w promocji dostanie się atrakcyjną chrupką skórkę ;)

środa, 21 października 2009

Festiwal kuchni żydowskiej - podsumowanie

festiwal kuchni zydowskiej 2009 podsumowanie Dogrywki Festiwalu kuchni żydowskiej 2009, zorganizowanego jak co roku przez Sinistrę z forum Cincin, jeszcze trwają. Chętnych zapraszam do przyłączenia się do wspólnej zabawy, większość przegłosowała i gotujemy do 22 października, żeby jeszcze zdążyć przygotować się na Festiwal Dyni, którego gospodynią i pomysłodawczynią jest Bea  :)

Niestety nie udało mi się przedłużyć czasu trwania akcji na Durszlaku, proszę więc o przysyłanie zgłoszeń na mój adres e-mail, wszystko dopiszemy gdzie trzeba tak szybko jak się da. Niedługo dołączę tu też Cincin'owe podsumowanie

Tymczasem zobaczcie co do tej pory w ramach Festiwalu zostało przygotowane przez blogujących o jedzeniu,

poniedziałek, 19 października 2009

Festiwal kuchni żydowskiej przedłużony



Forum Cincin.cc, gdzie swe źródło ma Festiwal kuchni żydowskiej prowadzony przez Sinistrę, przedłuża wspólne gotowanie do 22 października, jeśli macie ochotę to również Was zapraszam do dalszego gotowania. Proszę przysyłać zgłoszenia tych dogrywkowych potraw na mój adres e-mail (na górze bloga, po prawej), a ja postaram sie o podsumowanie. Dziękuję wszystkim za dotychczasowy wkład we wspólną zabawę, o jak socjalistycznie to zabrzmiało, oczywiście czekam na więcej :)

piątek, 16 października 2009

Chleby z przypadku - World Bread Day 2009

World Bread Day 2009, chleby z przypadku
world bread day 2009 - yes we bake.(last day of sumbission october 17)Światowy dzień chleba (World Bread Day 2009), to dziś :) Już po raz czwarty, gości u Zorry. Trochę jak 1 Maja, tylko wirtualnie i ładniej pachnie ;) Cały świat piecze, niewiele jest kuchni, w których tradycji nie ma takiego czy innego rodzaju chleba. Chleb jest wszedzie tam, gdzie jest go z czego piec, a piecze się prawie ze wszystkiego - ostatnio widziałam gdzieś płaski chleb z mąki dyniowej! Nie podejrzewałam, że jest coś takiego jak mąka dyniowa, a co tu dopiero mówić o chlebie z niej... Ale do rzeczy.
Wspominałam ostatnio o chlebie mojego przepisu, tego co to powstał przez zupełny przypadek, ale stał się najczęściej przeze mnie pieczonym, ulubionym :) Chciałam zrobić dwa różne chleby, wymieszałam więc zaczyny wieczór wcześniej. Przecież to nic skomplikowanego, niedawno robilam 7 różnych chlebów jednocześnie i udało się wszystko śpiewająco. Tylko, że wtedy byłam mądrzejsza i na każdy pojemnik nakleiłam odpowiednią informację. Nie tym razem :)
Następnego dnia upiekłam dwa udane chleby, ale okazało się, że zupełnie nowe, bo nieświadomie pomyliłam zaczyny. Zamiast wody w obu użyłam też serwatki spod sera, który odciekał przez noc. Po co ją wylewać, kiedy tyle w niej dobrego i w dodatku chleby ją lubią? Od tego czasu piekłam ten chleb wiele razy, najczęściej z wodą, ale muszę przyznać, że z serwatką jest delikatniejszy i ładniej wyrasta.
Te dwa pomieszane chleby to rustykalny (Weekendowa Piekarnia #22), w mojej wersji bez czosnku (to ten po lewej) oraz żytni chleb kminkowy (po prawej), który znalazłam na blogu Reubena Morningchilde.
Na zdjeciach od lewej: wymieszany zaczyn, wyrośnięty zaczyn oraz ciasto po wymieszaniu.

World Bread Day 2009, chleby z przypadku World Bread Day 2009, chleby z przypadkuWorld Bread Day 2009, chleby z przypadku


World Bread Day 2009, chleby z przypadkuChleb pszenno-żytni Olisz
zaczyn:
100 g mąki żytniej z pełnego przemiału
80 g zaczynu
100 ml wody
Wymieszać wszystko na gęstą, gładką pastę. Czasem trzeba dodać nadprogramową łyżkę wody, chodzi tylko o to, żeby zwilżyć całą mąkę.
Zaczyn odstawić do przefermentowania w temperaturze pokojowej na 8-12 godzin.
ciasto właściwe:
500 g mąki pszennej chlebowej
390 g serwatki/wody
12 g soli
+
cały zaczyn
Do miski wsypać mąkę i wkładać po łyżce zaczynu, mieszając, żeby kolejne porcje pokryły się mąką, tak będzie łatwiej wymieszać ciasto. Potem stopniowo wmieszać serwatkę/wodę, czasami nie potrzeba całej, wymieszać do połączenie wszystkich składników. Odstawić na 10-15 minut pod przykryciem.
Dodać sól i wyrabiać ciasto do powstania wysoko rozwiniętego glutenu. Z lenistwa wolę robić to dużym mikserem, bo ciasto jest raczej z tych rzadszych, ale równie dobrze można to zrobić metodą Bertineta (tu krótki film co to właściwie jest, fakt, ze pokazane jest tam słodkie ciasto, ale metoda taka sama).
Wyrobione ciasto przekładam do natłuszczonej miski i przykrywam folią spożywczą. Ciasto powinno wyrastać ok. 4 godzin, ze składaniem po 30, 60 i 90 minutach.
Teraz dobrze będzie przygotować coś w czym ciasto będzie wyrastać. Czy to koszyk, czy chociażby durszlak wyłożony płócienna ściereczką dobrze osypaną mąką. Wyrośnięte ciasto, które dzięki składaniu nie będzie już takie rzadkie, wyłożyć na wytłuszczoną stolnicę, lekko odgazować i uformować w okrągły bochenek.
Przełożyć delikatnie do formy, szwem do góry i oprószyć mąką. Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. 3,4-4 godziny. Jeśli lekko naciśnie się palcem bochenek, a po jego zabraniu ciasto natychmiast wraca do poprzedniego kształtu, to trzeba dać mu jeszcze trochę czasu. Jeśli ciasto wraca na swoje miejsce już mniej chętnie, to znak, żeby włączyć i nagrzać piekarnik wraz z kamieniem(230°C). Trzeba też przygotować kilka kostek lodu, albo spryskiwacz do kwiatów z czystą wodą.
Wyrośnięty chleb delikatnie wykłada się na łopatę, albo odwróconą do góry nogami płaską blachę wysypaną otrębami i zsuwa na kamień, nacina. Jeszcze tylko wrzucić na dno piekarnika lód (najlepiej na sporym kawałku folii aluminiowej, żeby nie zaczął się osadzać kamień tak jak u mnie...), albo spryskać ścianki wodą i szybko zamknąć drzwiczki.
Pierwszych 10-15 minut piec z parą i dopiekać po jej wypuszczeniu z piekarnika. Upieczony chleb studzić na kratce i kroić po wystudzeniu. Chociaż świeżość utrzymuje prawie tydzień, to jednak najsmaczniejszy jest świeży. Może dlatego, że nie odkryłam jeszcze jak go przechowywać, żeby skórka nie traciła chrupkości. Mój zawsze ląduje w ściereczce, a po 2 dniach chowam go jeszcze dodatkowo w foliową torebkę.
Smacznego!
p.s.
podsumowanie znajdziecie idąc za linkiem
World Bread Day 2009 - Yes we baked. - Roundup

LinkWithin

Blog Widget by LinkWithin