Siedzę w fotelu, z termoforem wiernym u boku, jeden z domowników nazywa mnie, raczej mało pieszczotliwie, siedliskiem zarazy. Koło nosa przebiega mi życie i Festiwal Kuchni Żydowskiej zorganizowany przez Sinistrę na forum Cincin. Wspominałam, że kicham, prycham, boli mnie gardło i głowa? Nie? To wspominam. Chyba nic nie jadłam cały dzień, oj nie, jadłam, kisiel, a teraz jestem GŁODNA!
Wszystko inne jest zbyt: zimne, kwaśne, słodkie, pracochłonne. Tylko te muffiny do mnie przemówiły. Nie, gorączki nie mam. Mówiły wyraźnie i tyle.
Co mówiły? Zrób mnie, weź mnie, zjedz mnie.
Wszystkie muffiny tak mówią, nie słyszeliście jeszcze?!
Ze szklanką gorącego kakao, albo mleka, czy też kawy - doskonałe na śniadanie i kolacje :)
600 ml mąki (moja ważyła 300 g)
360 ml semoliny (260 gr)
6 łyżek cukru (90 g)
3 łyżki proszku do pieczenia
2 łyżeczki soli
315 ml soku pomarańczowego
155 ml oleju
2 jajka
Piekarnik nagrzać do temperatury 200-2100C.
Wymieszać wszystkie suche składniki, najlepiej rózgą, wtedy nie trzeba już przesiewać mąki, no i mycia mniej ;)
Dodać sok, olej oraz jajka i wymieszać.
Nałożyć ciasto do foremek na muffinki/babki, wstawić do rozgrzanego piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 180-1900C i piec ok. 25-30 minut.
Po wyjęciu z piekarnika pozostawić w formach na ok. 5 minut, po czym wyjąć na kratkę i wystudzić.
Porcja na 24 muffinki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz