Przyznam, że kiedyś nieczęsto jadałam takie rzeczy. Wiedziałam jak wygląda soczewica, czy inna ciecierzyca, że to zdrowe i pożywne, ale jakoś mnie nie ciągnęło. Teraz to co innego - w sklepie, na półce, leżą całkiem oficjalnie takie różności, które kiedyś tylko w sklepach ze zdrową (i drogą!) żywnością spotkać można było. Dodać do tego wartości odżywcze, chęć odmiany, no i szybkość przygotowania i namawiać mnie już więcej nie trzeba. Jeszcze jak się gotowanie rozłoży w czasie na 2-3 dni... chwilę tu, chwilkę tam, a obiad gotowy, nawet nie wiadomo kiedy!
Któregoś dnia namoczyłam całe opakowanie zielonej soczewicy (to ta z większych), na noc, rano dokładnie wypłukałam, zalałam wodą i ugotowałam. Po odsączeniu poszła do lodówki na dobę, bo ktoś po cichaczu uprzedził mnie z robieniem obiadu. Wieczorem dodałam boczek, cebule i pieczarki, a dziś zrobiłam sos i obiad miałam gotowy w 10 minut. Lubię takie obiady :)
Muszę przyznać, że tak przygotowana soczewica smakowała mi bardziej niż się tego spodziewałam, a to dzięki dodatkowi boczku i pieczarek, ich smak był wyraźny i wzbogacił aromat całości. Powiem więcej, danie smakowało też dwóm wybrednym osobom, które nim nakarmiłam, więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć "testowane na ludziach".
Prawie zapomniałam - naukowcy, jak to naukowcy, znów zmienili zdanie i smalec wraca do łask - bardzo mnie to cieszy, ostatnio jakoś bardziej smakują mi dania na nim właśnie smażone. Do zapamiętania: smalec nie jest już "be", smalec jest "cacy". Może jutro uda mi się przysiąść fałdy i pokuszę się o przetłumaczenie i streszczenie kilku artykułów na ten temat.
Jeszcze o samym beszamelu, który swoją drogą wart jest osobnego wpisu, bo to jeden z kilku najważniejszych sosów, króli sosów. Jest nie tylko wspaniałą bazą do wykonania kilku innych sosów, ale też sam w sobie, przy całej jego prostocie, wykonania i składników, ukoronowaniem wielu dań, nieodłącznym ich składnikiem. Trochę masła, mąki, mleka i przyprawy - sól, pieprz i gałka muszkatołowa, to składniki najbardziej podstawowego, najprostszego przepisu. Ten trochę bardziej wyszukany robiony jest ze sklarowanego masła, zawiera też bulion cebulowy i goździki zamiast gałki muszkatołowej.
Zielona soczewica
porcja dla 3-4 osób
ugotowana soczewica (z 500 g suchej)
250 g boczku
2 cebule
250 g pieczarek
smalec do smażenia
sól, pieprz
Boczek pokroić na plasterki, a potem w kostkę. Również cebulę pokroić w kostkę, a pieczarki zetrzeć na grubych oczkach tarki warzywnej.
Na rozgrzaną solidnie patelnię wrzucić odrobinę smalcu, a gdy się stopi dodać boczek. Wysmażyć go solidnie. Oczywiście jeśli używa się patelni z powłoką nieprzywieralną, to można sobie tłuszcz do smażenia boczku odpuścić.
Usmażony boczek przełożyć łyżką cedzakową do pojemnika z ciecierzycą. Rozgrzać pozostały na patelni tłuszcz i usmażyć na nim cebulę. Ją też przełożyć do pojemnika z soczewicą.
Teraz pora na pieczarki - naprawdę solidnie rozgrzać patelnię, dodać kawałek smalcu i na roztopiony wrzucić starte pieczarki. Nie solić, bo puszczą wodę, a tę wodę właśnie trzeba odparować podczas smażenia - mniej wody, to bardziej skoncentrowany smak.
Pieczarki dodać do reszty składników, wszystko dobrze posolić (jeśli boczek był słony, to z umiarem), dodać pieprzu i wymieszać. Na tym etapie całe danie można wystudzić i w lodówce przechować do następnego dnia.
Można też odgrzać w dużym garnku, pod przykryciem, podlewając odrobiną wody/bulionu. Lepiej nie mieszać, żeby soczewica się nie pogniotła, można za to co jakiś czas potrząsać energicznie garnkiem (ależ ja jestem ugodowa ha ha).
Sos baszamel
2-3 łyżki masła
2-3 łyżki mąki
400-750 ml mleka
sól, pieprz
gałka muszkatołowa
Na patelni stopić masło, dodać mąkę i dokładnie wymieszać rózgą, prażyć około minuty mieszając cały czas. Zmniejszyć ogień i dolewać mleko, po trochę, ciągle mieszając. Gdy tylko sos wchłonie dodane mleko i odzyska jednolitą konsystencję znów dodaje się trochę mleka i tak do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Do soczewicy lepszy będzie rzadszy, do przygotowania lasagne- gęstszy.
Gotowy sos trzeba posolić, dodać gałki muszkatołowej, a na koniec pieprzu, do smaku.
Zawsze używam pełnotłustego mleka, sos zyskuje dzięki temu pełniejszy, bogatszy smak. Jeśli ktoś jest na diecie i liczy kalorie, to zawsze może zjeść mniejszą porcję, a potem po posiłku dopchać się jeszcze jabłkiem. Podwójna korzyść - bez uszczerbku na smaku, a zyska dodatkową porcję witamin ;)
Jeśli sos ma być przechowywany i odgrzany później, to warto na jego powierzchni rozłożyć kawałek folii spożywczej. W ten sposób uniknie sie powstania nieapetycznej "skórki", tak jak na budyniu.
Na każdym talerzu ułożyć porcję gorącej soczewicy, polać sosem, posypać natką kolendry albo pietruszki i zajadać ze smakiem :)