Dzisiaj nietypowo, pod wieloma względami :)
Lubię gości, więc sobie jednego, na rozgrzewkę, zaprosiłam. Gość jest autorem dzisiejszego postu, przepisu i wszystkich pięknych zamieszczonych w nim zdjęć oraz wielu, wielu innych. Mam nadzieję, że już poznaliście, ale jeśli nie, to...
...mam przyjemność ogromną przedstawić Wam Roberta "Gutka" Gutowskiego, autora blogu "Gotowy prawie na wszystko...", męża Tęczy, ojca dzieciom (Basi i Franka), fotografa :) Teraz oddaję głos Robertowi i zapraszam do jego świata. Olasz
Witam! Wpadłem TU z występami gościnnymi na zaproszenie Olisz :)
Właśnie zakończyłem "walkę" z powidłami... Z 10 lat temu posadziłem "na wsi" (to coś jakby działka tylko większe) śliwę. Do niedawna był z nią spokój. Albo był przymrozek, albo mszyce dopisały czy inne robactwo... W zeszłym roku po przekwitnięciu zrobiłem "oprysk" na robala. Jesienią zebrałem siatkę śliwek, tak ze 3 kg. Powinna zapalić mi się czerwona lampka, a ja nic! W tym roku znów zrobiłem jeden "oprysk"... Dopóki były zielone nie zwracałem na nie uwagi. Pod koniec września liście pożółkły śliwki "pofioletowały" :) i, o zgrozo, zobaczyłem ile ich jest! Zebrałem 15 kg !!!
Tęcza lubi śliwki, Basia lubi śliwki, Franek też i ja też, ale 15 kg nie zjemy! No dobra, trochę rozdaliśmy. Basia upiekła ciasto. A śliwek jeszcze multum...
No, dobra... jeszcze nigdy nie robiłem, ale... zrobię powidła!
Zacząłem przeglądać różne przepisy i wybrałem z każdego to co mi najbardziej pasowało.
Bez cukru, bez ciągłego mieszania albo gotowania przez 3 dni po godzinie... Niestety w każdym przepisie trzeba było wyjąć pestki.
Po wypestkowaniu, do gara, bez cukru, bez wody, bez niczego. Przykrywka i do... piekarnika! 100°C.
Po trzech godzinach zdjąłem pokrywkę i zamieszałem, żeby sprawdzić czy nic się nie przypala. Ale spoko. A wygląda to tak:
Potem jeszcze 3-4 godziny w piekarniku i ładowanie do wyparzonych słoików (tego też nie da się przeskoczyć).
No, nieskromnie muszę stwierdzić: PYCHA!
Teraz codziennie rano Tęcza do kawki ma powidła, dzieci do naleśników... a i śliwek ubyło!
Robert "Gutek" Gutowski
5 komentarzy:
Miałam takowe robić ,ale wybrałys
my z mamą metodę starą jak świat-duszenie przez 4 dni:)
Pozdrawiam.
Ciekawy ten sposób na powidła :) A ja właśnie trzeci dzień będę dosmażać moje powidła z ostatnich w tym roku ogrodowych węgierek, słodkich jak miód :) Ale ja lubię, to mieszanie i zaglądanie do garnka przez kilka dni z rzędu ;)
ja takoż nie mógłbym się obyć bez mieszania i doglądania, teraz kończę korzenne, a ponieważ smażę na żeliwnym woku nie mam problemu z przypalaniem
Kocham powidla sliwkowe, na dobra sprawe nie potrzebuje do szczescia dzemow :) ale tak sie zastanawialam i mysle, ze moze za duza wage przykladamy do trzymania sie przepisow? Podejrzewam, ze kiedy nasze babcie, czy ich babcie, gotowaly na kuchennych piecach kaflowych, tych z plyta, czy fajerkami, to zwyczajnie wrzucaly sliwki do gara, stawialy na skraju pieca, czy w szabasniku, a te powidla tam sobie juz same dochodzily tak dlugo az byly gotowe. Jak sie malo gotowalo i piec szybko stygl, to staly pewnie i 4 dni.
Przesliczne zdjecia. I fajny przepis na powidla. Koniecznie musze go podac mojej mamie, ktora zawsze robi powidla metoda tradycyjna czyli gotuje je przez 3-4 dni. A ja uwielbiam podjadac takie powidla prosto z garnka :))
Prześlij komentarz