Przyznam się, że jeszcze nigdy nie robiłam, to był mój pierwszy raz :) W tym roku mam zamiar sukcesywnie zapełnić ze 20 słoiczków. Sukcesywnie, bo do tej pory na grzybach byłam 4 razy, ale większość okazała się duża raczej, do suszenia bardziej się nadawały. Im bliżej jesieni tym pewnie łatwiej będzie znaleźć młode grzyby o mniejszych kapeluszach, tak powiedziała mi pani Danuta – guru moje grzybowe :)
Przepis jest wynikiem kilku kompromisów i 20 minut czytanie innych przepisów. Zrezygnowałam z użycia popularnej gorczycy na rzecz kolendry – zachciało mi się lekko korzennego smaku, ocet też wolę jabłkowy własnej produkcji. Nie mam pojęcia ile taki może % mieć, ale przecież grzyby i tak są pasteryzowane, więc o trwałość martwić się nie trzeba. Kolor ciemny też jest wynikiem użycia octu jabłkowego i karmelizacji cukru w nim zawartego.
Smak – delikatniejszy niż spotykałam do tej pory, lekko korzenny i bardzo mi odpowiada :)
Grzyby marynowane
2 słoiczki po ok. 430 ml
700 g grzybów, takich o małych kapeluszach
zalewa:
1/2 szklanki octu jabłkowego (ew. 10%)
2 szklanki wody
2-3 łyżki cukru
2-3 łyżeczki soli
mała cebula pokrojona w talarki
2 ząbki czosnku
do 2 słoików po równo rozłożyć:
10 ziarenek kolendry
2 goździki
4 ziela angielskie
2 łyżeczki kolorowego pieprzu
2 duże albo 4 małe listki laurowe
Przygotować słoiki i nakrętki.
Oczyszczone grzyby wrzucić na gotującą się wodę, zmniejszyć gaz, pokrywka i gotujemy ok. 5-10 minut. Jeśli używa się borowików ceglastoporych, to dla bezpieczności lepiej chwilę dłużej.
Wyjąć łyżką cedzakową na durszlak, odstawić.
Teraz czas na zalewę – wszystkie jej składniki krótko zagotować – chodzi tylko o to, żeby cukier się rozpuścił a cebula sparzyła.
Do 2 słoików rozłożyć przyprawy, grzyby, uzupełnić zalewą zostawiając 1,5-2 cm wolnego miejsca. Słoiki mocno zakręcić i pasteryzować ok. 20 minut. Wyjąć słoiczki, sprawdzić dokręcenie pokrywek, odwrócić do góry kołami i zostawić do ostygnięcia na suchej ściereczce.
Gotowe :)
4 komentarze:
mniam, mniam. grzybki marynowane! prezentują się pięknie, ten ich brązowy kolor ;]
Babcia takie robiła. I Prababcia też. Ale Mama nie robi, bo grzybów nie lubi. ach, ubolewam nad tym, ubolewam...
Lubie takie grzybki :)
Smakowite takie grzybki. :)
bardzo smacznie wyglądają !
Zapraszam cie serdecznie do mojego konkursu :)
http://smakuje.blox.pl/2010/09/Wloskie-grissini-i-KONKURS.html
Prześlij komentarz