Jakoś miesiąc temu zawitała w okolice Kuzynka. Tak, z wielkiej litery, z taką to nawet można do rodzinnego zdjęcia, serio :) Jakoś tak wyszło, że grillowaliśmy i spali większą grupą w gospodarstwie agroturystycznym w Milikowicach.
To nie kryptoreklama, to reklama całkiem oficjalna, bo ceny nie powodowały ścisku portfela, pokoje i łazienki czyste (nawet ja nie miałam do czego się przyczepić, a czepiać się umiem, uwierzcie mi), koło domu wielki ogród, altanka, przyjacielskie koty, sympatyczni właściciele.
Mnie się bardzo wszystko podobało, było sympatycznie i jeszcze dostaliśmy naleśniki na śniadanie :)
Tak całkiem prywatnie Wam powiem, że spotkałam tam Dziecko Kuzynki, już ma młody mądrość w oczach, Męża Kuzynki nowego – oby takich więcej i do wzięcia :), poznałam również Siostrę Kuzynki – nie wiedziałam, że mam taką wspaniałą.
Ale nie o tym chciałam, chciałam Wam pokazać kilka, w biegu praktycznie zrobionych, zdjęć różnych cudowności, które w jadalni ichniejszej znalazłam.
Przesadziłam z ilością? Tak podejrzewałam, dlatego teraz coś co oczom powinno pozwolić odpocząć – trochę zieleni ;)
2 komentarze:
trochę Ci ucięło tekstu - to przez zdjęcie
podejrzewam, ze to kwestia szerokosci monitora/rozdzielczosci, ale dziekuje ze zwrocenie uwagi. Poprawie asap :)
Prześlij komentarz