niedziela, 30 listopada 2008

Cynamonowe profiterolki

profiterolki

 

Tradycyjnie już starałm się połączyć w jednym przepisie dwie okazje. Tym razem Cytrusową Chwilkę na blogu Tatter i Korzenny Weekend zorganizowany przez Ptasię. Często zdarzają się ostatnio takie "nakładki", ale to chyba dobrze, trzeba się bardziej przyłożyć :)

Przepis na profiterolki, czy też ptysie, znalazłam w "The Roux Brothers - French country cooking". Po dobre podstawowe, klasyczne przepisy warto udać się do Klasyków.

Z tego samego ciasta, ptysiowego (choux paste/pâte à choux), robi się też eklery i karpatkę, jeśli pominie się cukier, to stanie się odpowiednie do wytrawnego nadzienia (pasta z tuńczyka z majonezem i kroplą tabasco?). Znalazlam instrukcje krok-po-kroku, może się komuś przyda?

 

profiterolki Profiterolki

125 ml wody
125 ml mleka
100 g masła
3 g (łyżeczka) soli (chyba, że masło słone, to pominąć)
5 g (łyżeczka) cukru
150 g przesianej mąki
4 jajka

Moje ciasto wyszło zbyt rzadkie, pewnie dlatego, że jajka by dość duże, dlatego ddałam jeszcze 1 łyżkę mąki. Dodałam też łyżeczkę cynamonu, pomarańcze potrzebują w deserach towarzystwa przypraw korzennych, no i Weekend Korzenny :)

Nagrzać piekarnik do temperatury 220°C. Do mieszania potrzebna będzie drewniana łyżka lub silikonowa szpatułka.

W rondelku, na dużym ogniu, zagotować wodę, mleko, masło, cukier, sól i cynamon. Kiedy zawrze gotować jeszcze 1 minutę mieszając. Zdjąć z ognia (gazu nie gasimy) i mieszając dosypać mąkę, mieszać do uzyskania jednolitej masy.

Rondelek postawić znów na ogniu i, cały czas mieszając, gotować 1 minutę. To ostatnie gotowanie, a właściwie parzenie, jest ważne - z ciasta pozbywamy się części wilgoci i zaparzamy mąkę. Ciasto przełożyć do miski, dodać 1 jajko i ubijać do uzyskonia jednolitej pasty, można ubijać łyżką lub mikserem. Dodawać po jednym jajku ubijając dokładnie za każdym razem.

Ciasto przełożyć do szprycy z końcówką o dużym otworze i wyciskać, tak jak bezy. Piec 4-5 minut, uchylić drzwi piekarnika i piec jeszcze 10-20 minut, w zależności od wielkości profiterolek. Przechowywanie: do tygodnia w szczelnym opakowaniu, w lodówce.

Połowę moich profiterolek nadziałam pomarańczową masą maślano-cukrową. Przepisu nie podam z prostej przyczyny - tej masy się jeść nie dało :) Była paskudnie słodka! Na przyszłość będę mądrzejsza i nadzieję je wypróbowaną już masą ze szklanki ubitej śmietany i skórki otartej z jednej pomarańczy.

Chleb owsiany - weekendowa piekarnia

chleb owsiany z nutą orientu

Dziewiąty raz Weekendowa Piekarnia, taki sympatyczny stwór zameldowany w Kuchni Alicji/Margot, zmobilizowała mnie do pracy :) W tym tygodniu gospodynią była Agata (Twoje&Moje).

Przysłużyła się blogowej społeczności, bo zadała sobie trud i odszukała przepis, który pozwolił połączyć Weekendową Piekarnię i Weekend Korzenny Ptasi (Coś niecoś). Chleb bradzo nam smakował - to, że jeden bochenek zjedliśmy z samym masłem, o czymś świadczy :) Poniższy przepis cytuję za Ptasią.

p.s.
tutaj znajdziecie mój nowy przepis na chleb owsiany, banalnie prosty w wykonaniu, bardziej neutralny w smaku, z chrupiącą skórką i miękkim, sprężystym miąższem. Jestem z niego baaaaardzo dumna, to mój pierwszy autorski przepis na chleb, polecam serdecznie.

Chleb owsiany z nutą orientu Chleb owsiany z nutą orientu
(2 niewielkie bochenki)

370 ml wrzątku
65 g płatków owsianych (zwykłe lub błyskawiczne)
100 g sezamu
7 g drożdży instant lub 25 g świeżych drożdży
60 ml ciepłej wody
2 łyżki cukru
2 łyżki stopionego masła
2 łyżeczki soli
70 g mąki pszennej pełnoziarnistej
500-550 g mąki pszennej (u mnie 500 g pszennej mąki z pełnego przemiału)
2 łyżki cynamonu mielonego (dałam 1 łyżeczkę)
2 łyżeczki imbiru mielonego (dałam 1 łyżeczkę)

(prawdopodobnie ze względu na rodzaj użytej przez mnie mąki musiałam dodać do ciasta trochę (100 ml) wody więcej niż w przepisie)

Do pieczenia: 2 prostokątne formy o wymiarach 20x11 cm,wysmarowane tłuszczem. 

Płatki owsiane wsypać do dużej miski, zalać wrzątkiem, wymieszać i odstawić, aż wchłoną wodę. Masło rozpuścić i wystudzić.
Sezam zrumienić na suchej patelni, wsypać do owsianki, odstawić do wystudzenia.

Świeże drożdże rozczynić ciepłą wodą, dodać cukier i odstawić na 10-15 minut (jeśli używamy drożdży instant, wymieszać je z mąką).
Do owsianki dodać masło, sól i drożdże. Dodawać obie mąki, aż powstanie sztywne ciasto. Przykryć ściereczką i dać ciastu odpocząć przez kwadrans.

Wyłożyć ciasto na oprószony mąką blat i wyrabiać, aż będzie jedwabiście gładkie (ok. 15 minut). Włożyć do lekko natłuszczonej miski, obrócić tak, aby całe lekko pokryło się tłuszczem. Miskę przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę (ciasto powinno podwoić objętość).

Wyjąć ciasto z miski, zbić i podzielić na dwie części. Każdą część rozwałkować na prostokąt 20x28 cm, oprószyć imbirem i cynamonem. Zwinąć wzdłuż dłuższego boku i ułożyć w blaszkach łączeniem do dołu. Odstawić w ciepłe miejsce na 1 godzinę.

Piec w piekarniku rozgrzanym do temperatury 190 C przez ok. 35-40 minut. Chleb będzie gotowy, kiedy stukając w bochenek będzie słychać głuchy odgłos. Wyjąć z piekarnika i studzić na kratce.

poniedziałek, 24 listopada 2008

Festiwal kuchni żydowskiej - podsumowanie

Wydaje mi się, że Sinistra, organizatorka Festiwalu, rodem z forum Cincin, nie spodziewała się, że tak wielu uczestników weźmie udział we wspólnym gotowaniu.

Musze przyznać, że mnie całe doświadczenie zdziwiło. Nie spodziewałam się tak wielu przepisów, które okażą się w jakiś sposób znajome, ale też wiele było zupełnie nieznanymi mi zestawieniami.

Mało gotowałam, ale dużo czytałam, nie tylko przepisów, i zapisywałam w folderze "do zrobienia" w "ulubionych". Ciekawa jestem Waszych wrażeń po Festiwalu, napiszecie coś?

Cieszę się, że Sinistra zorganizowała Festiwal - czegoś nauczyłam się dzięki niemu, nie mówiono o tym w szkole, ani w domu. Znalazłam gdzieś w sieci fragmenty "Bialy eaters" Mimi Sheraton i przez chwilę, czytając, poczułam się jakbym zaglądała w zakazany zakamarek. W szkole uczyli mnie o Holokauście, pobieżnie, jak o wszystkim, ale nikt nie mówił o życiu przed nim, tak jak polonista nie wspomniał słowem o Oskarze Wilde, zgadnijcie dlaczego. Na dobrą sprawę, to gdyby nie "Skrzypek na dachu", to chyba nie miałabym kontaktu z żydowską kulturą wcale.

(2008 12 09 edit: znalazłam dziś forum Żydów Polskich, jeśli ktoś czuje głód wiedzy)

Chyba przyjdzie mi nadrobić zaległości, obejrzeć Wrocław od tej strony, bo nie zrobiłam tego kiedy w nim mieszkałam. Mam nawet pomysł na doskonałych towarzyszy do takiej wędrówki, wiem kogo zaproszę.
D. - amerykańskiego Żyda, który przeczy stereotypom. Były blondyn (łysol teraz), niebieskooki, o jasnej i przezroczystej cerze. Nieortodoksyjny. Zamieszkał w Polsce, bo mu się tu spodobało, ale bardzo nie lubi być pytany o powód przyjazdu do nas. Wścibskim odpowiada, że "pracuję dla CIA" :) Jest romantykiem i organizuje pikniki-niespodzianki dla mojej przyjaciółki. Mimo, że wydaje mu się, że z wróbla kiedyś urośnie gołąb, a jadalne grzyby można zdobyć tylko w sklepie, to bardzo go lubie.
M.W. - bo się za nią stęsknilam, D. bez niej uschnie i przyda nam się odrobina jej szaleństwa.
M.L. - uwielbiam jego towarzysto, bardzo mi go tu brakuje i logistyke załatwi jak nikt :)

Do rzeczy, podsumowanie blogowej części Festiwalu kultury żydowskiej, cin'owy znajdziecie niedługo tutaj. Oto co przygotowały blogowiczki:

Anooshka - bajgle oraz chałkę miodowo-waniliową z kardamonem;
Anoushka - tartę z orzeszkami pinii i migdałami;
Kawusia35 - pastę z wątróbki i kulki z grochu włoskiego;
MoniaM - macę żydowską i cymes z marchwii;
Pinos - szpinak z orzeszkami piniowymi, zupę kminkową mocno orzechową oraz kurczaka hraymi;
Krokodyl - ciastka śmietankowe i chałkę;
Agnieszka z Zapraszam do stołu - nieortodoksyjny ryż żydowski i humus;
Anuc - bajgle na zakwasie;
Margot z Kuchni Alicji - chalkę i bialys;
Bea - bialys i lekach (ciasto miodowe);
Mysza Klapsiara z Kolor i Smak - czulent z wołowiną;
Malta (Strega gotuje) - pudding ryżowy z daktylami;
Atina (Tak sobie pichcę) - hamantaszen, muffinki z przepisu na lekach oraz bialys;
Adrijah (Red and Pale) - przetartą zupę cebulową i dip z jaj i chrzanu;
Tilianara (Kuchnia szczęścia) - bialys, czulent, sałatkę marchewkową, chałkę, zupę serową, placki gryczane i cymes i opisała swoją wizytę w łódzkiej "Anatewce";
Ewena (Raspberries and cream) - bialys, słodko-kwaśny barszcz czerwony z pomidorami i kapustą;
Tatter - bialys;
Arabeska z Blogu pachnącego wanilią - bajgle;
.agatka. (Twoje&Moja) - bajgle i bialys;
Aga9999 (Zapiecek) - zimtsterne, zajrzyjcie koniecznie, bo to pierwsze wspólne gotowanie Agi;

jeszcze blogowiczki, które przygotowały bialys:

Ela z blogu My best food...( niestety nie zdążyła zrobić zdjęcia)
Kasiac z blogu Pokrojone doprawione
Lolino z blogu Na kruchym spodzie

i na końcu to co przygotowałam ja, czyli Olasz - babkę orzechowo-jabłkową, bialys, muffiny kukurydziane oraz zupę czosnkową.



W imieniu Sinistry serdecznie dziękuję wszystkim za udział w Festiwalu :D

p.s.
Tilianara pytała czy przewiduję banner podsumowania, nie przewidywałam, ale skoro jest zapotrzebowanie to proszę, kod do pobrania :)



Zupa czosnkowa

 Zupa czosnkowa  

Tradycyjny rzut na taśmę w wykonaniu Olasz ;) Finisz Festiwalu Kuchni Żydowskiej, zorganizowanego przez Sinistrę z forum Cincin, godzina 22, a mnie się zachciało glupia . Dziwne żeby mi się nie zachciało skoro od kilku dni siedzę i czytam przepisy, oglądam zdjęcia pyszności i nie jem, bo smaku nie czuję.

Znalazłam przepis na zupę czosnkową, nie jadłam nigdy, jak takie coś może smakować?! Różnie może, w końcu czosnek w zależności od rozdrobnienia i sposobu obróbki cieplnej uzyska inny smak i zapach. Korci! Wypadałoby powiedzieć jak taka zupa smakuje, noooo...

Potrzeba matką wynalazku, więc przypomniał mi się mądry wynalazek - króliki doświadczalne. Mam dwa (podczas tego eksperymentu nie ucierpiały żadne zwierzęta, o ludziach może wspomnę...), jeden też chory, więc odpadł w przedbiegach. Ale został jeszcze drugi, więc zupe ugotowałam i dałam do przetestowania jemu.

Efekty? Królik zmienił minę, o tak mniej więcej wyglądał mina , odkaszlnął ze dwa razy... bo zupa była za słona dyg .

Ale wstyd by był, gdybym przyprawiała "do smaku"! Smaku nie mam, parę dni mieć jeszcze nie będę, o węchu nawet już nie pamiętam, chociaż to jego mi najbardziej brakuje - przepis wypróbujecie na własne ryzyko, a jak tylko wróce do żywych, to zupę czosnkową zrobię jeszcze raz i solidnie potestuję. Teraz mogę powiedzieć tylko, że jest aksamitna, serio, takiej jeszcze nie jadłam :)

 

Zupa czosnkowa Zupa czosnkowa

4 łyżki oliwy
8 sporych ząbków czosnku
4 łyżki mąki
świeżo mielony pieprz i sól, do smaku
1-2 łyżeczki świeżego tymianku (ew. 1 łyżeczka suszonego)
2 1/2 szkl. bulionu
2/3 szkl. białego wina (Chardonnay, Dry Riesling)
1 jajko
3/4 szkl mleka/słodkiej śmietany (albo pół na pół)

Czosnek obrać i pokroić w plasterki. W granku o grubym dnie podgrzać oliwę, dodać czosnek i smażyć go 3-4 minuty na małym ogniu. Dodać przyprawy i mąkę, wymieszać szybko. Dodać trochę bulionu i wymieszać, aż nie będzie już grudek - przyda sie rózga :) Dodać resztę bulionu, wino i gotować 5-10 minut mieszając co jakiś czas.

Dokładnie wymieszać mleko/śmietanę (lub pól na pół) z jajkiem i, dalej mieszając, dolać powoli pół gorącej zupy.
Zahartowaną mieszaninę mleka/śmietany i jajka można już bezpiecznie wlać do garnka, do pozostałej zupy i zagrzać przed podaniem. Trzeba pamiętać, żeby nie doprowadzić do zagotowania zupy, żeby jajko się nie ścięło. Podgrzaną zupę trzeba doprawić do smaku :)

Do przybrania gotowej zupy można użyć prażonych płatków migdałów, czosnku prażonego w plasterkach, posiekanej naci pietruszki. No i potrzebne będzie jeszcze chrupiące pieczywo do podania :)

Smacznego :)

sobota, 22 listopada 2008

Muffiny kukurydziane

Muffiny kukurydziane

Siedzę w fotelu, z termoforem wiernym u boku, jeden z domowników nazywa mnie, raczej mało pieszczotliwie, siedliskiem zarazy. Koło nosa przebiega mi życie i Festiwal Kuchni Żydowskiej zorganizowany przez Sinistrę na forum Cincin. Wspominałam, że kicham, prycham, boli mnie gardło i głowa? Nie? To wspominam. Chyba nic nie jadłam cały dzień, oj nie, jadłam, kisiel, a teraz jestem GŁODNA!


Wszystko inne jest zbyt: zimne, kwaśne, słodkie, pracochłonne. Tylko te muffiny do mnie przemówiły. Nie, gorączki nie mam. Mówiły wyraźnie i tyle.

Co mówiły?  Zrób mnie, weź mnie, zjedz mnie.
Wszystkie muffiny tak mówią, nie słyszeliście jeszcze?!

Ze szklanką gorącego kakao, albo mleka, czy też kawy - doskonałe na śniadanie i kolacje :)

 

 

 

Muffiny kukurydziane Muffiny kukurydziane

600 ml mąki (moja ważyła 300 g)
360 ml semoliny (260 gr)
6 łyżek cukru (90 g)
3 łyżki proszku do pieczenia
2 łyżeczki soli
315 ml soku pomarańczowego
155 ml oleju
2 jajka

Piekarnik nagrzać do temperatury 200-2100C.
Wymieszać wszystkie suche składniki, najlepiej rózgą, wtedy nie trzeba już przesiewać mąki, no i mycia mniej ;)
Dodać sok, olej oraz jajka i wymieszać.

Nałożyć ciasto do foremek na muffinki/babki, wstawić do rozgrzanego piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 180-1900C i piec ok. 25-30 minut.

Po wyjęciu z piekarnika pozostawić w formach na ok. 5 minut, po czym wyjąć na kratkę i wystudzić.

Porcja na 24 muffinki.

poniedziałek, 17 listopada 2008

Bialys - weekendowa piekarnia

bułki bialys

7 tydzień wspólnego pieczenia w Weekendowej Piekarni, tym razem Tatter wybrała Bialys, bułki polskiego pochodzenia popularne w Nowym Jorku. Korzystałam z przepisu podanego na stronie Tatter.

Zawędrowały tam z białostockimi Żydami aszkenazyjskimi, gdzieś na przełomie XIX i XX w. i pięknie wpisują się w trwający właśnie Festiwal kuchni żydowskiej zorganizowany przez Sinistrę z forum Cincin.

Tradycyjnie mają średnicę do 15 cm i konsystencję podobną do tej, którą mają bajgle. Wgłębienia w środku wypełnione są posiekaną cebulą z dodatkami - czasami jest to czosnek, kiedy indziej pokruszony chleb, czosnek, czy mak.

 Bialys doczekały się nawet książki sobie dedykowanej - w 2002 Mimi Sheraton wydała Bialy eaters. O tej książce mówi się, że jest epopeją białostockich Żydów. Autorka zaciekawiona Bialys trafia do Białegostoku, chce napisać o historii bułek, o historii ludzi, którzy je stworzyli.

Nie znajduje tego co chciała - populacja Żydów spadła z 50 tyś. przed wojną, do 5, i nie piszę tu o tysiącach, pięciu! Autorka trafia więc do Izraela, Paryża, Phoenix, Buenos Aires, by odnaleźć rozsianych po świecie białostockich Żydów. Ich opowieści składają się na klimatyczną książkę ożywiającą zagubiony świat.

bułki bialys Bialys

630 g mąki chlebowej
370 g wody
2 łyżeczki soli
3/4 łyżeczki drożdży instant
1 średnia cebula
miąższ białego chleba (ok. 10% wagi cebuli)

Do miski wsypałam mąkę, zrobiłam wgłębienie w środku, wlałam letnią wodę, dodałam drożdże i sól. Wyrobiłam (Kicia za mnie wyrobił) dość twarde ciasto.

Odpowiednio wyrobione ciasto powinno dać się rozciągnąć, nierwąc, w dość cienką membranę. Przykryte odstawić w ciepłe miejsce  na 2 godziny. W połowie czasu fermentacji złożyć.

Podzieliłam wyrośnięte ciasto na 12 równych części, z każdej uformowałam kulkę i odstawiłam na 1,5 godz. do wyrośnięcia przykryte ściereczką.

Chwilę przez końcem wyrastania nagrzałam piekarnik, Tatter podaje temp. 250°C i czas pieczenia 8-10 minut, mój piekarnik to bardzo ograniczone stworzenie, 220°C i nic powyżej, więc efekt był raczej blady ;)

Wyrośnięte bułki rozciągałam kciukami tak, żeby w środku powstało zagłębienie z bardzo cienką warstwą ciasta na spodzie. W każde zagłębienie włożyłam po łyżeczce posiekanej cebuli, a gotowe bułki posypałam solą morską.

Część zjedliśmy jeszcze nim dobrze wystygły, popijaliśmy zimnym piwem - rozpusta :) Trochę przypominają w smaku bułki z przedziałkiem, te sprzed lat.

Gorąco polecam, bułki, wspomnianą książkę i wycieczki kulinarne po świecie :)

niedziela, 16 listopada 2008

Babka orzechowo-jabłkowa

babka jabłkowo-orzechowa
Sinistra, organizując Festiwal kuchni żydowskiej, dała mi powód, którego potrzebowałam od dawna.
Powód, żeby poczytać o kuchni żydowskiej. Jak to u mnie - przymierzałam się do tego od dłuższego czasu, ale zawsze było coś ważniejszego i pilniejszego.
Teraz znalazłam krocie ciekawych przepisów. Tak dużo smacznie wyglądających potraw, że w końcu musiałam wybrać pierwszy do wykonania na chybił-trafił.
Trafiłam na babkę jabłkowo-figową (Light Jewish Holiday Desserts by Penny Eisenberg), zmniejszyłam ilość fig (za słodkie), zwiększyłam ilość orzechów i tak powstała babka orzechowo-jabłkowa :)

Nie żałuję, ciasto jest wilgotne, sycące, jest co pogryźć ;) W sam raz do popołudniowej kawy. Dla mnie dodatkowym plusem są orzechy wchodzące w skład ciasta - dzięki nim mogłam dołączyć do Orzechowego Tygodnia prowadzonego przez Elę z My Best Food.

Sama babka dla mnie będzie wspaniałym ciastem na Boże Narodzenie i Wielkanoc, dodatkowo jeszcze zamrożoną można przechowywać do 3 miesięcy! Na ćwiartki tę babkę, do zamrażalnika i będzie jak znalazł, na niespodziewanych gości, albo na święta...

Jeden z plusów tej babki - brudzimy tylko miarkę, łyżkę i dwie miski :) Proszę nie niepokoić się konsystencją ciasta po wymieszaniu składników, jest gęste, ale takie ma być. W miarę jak w czasie pieczenia cukier zacznie zamieniać się w karmel, a jabłka mięknąć i puszczać sok okaże się, że wilgoci jest wystarczająco.

 

babka jabłkowo-orzechowa Babka orzechowo-jabłkowa

600 ml (330 g) mąki
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka cynamonu
1/2 szkl. posiekanych fig
1 szkl. posiekanych orzechów włoskich
600 ml cukru
2 duże jajka
2 białka jajek
1/3 szkl. oleju

1/3 szkl. sosu jabłkowego (zastąpiłam gęstym jogurtem),
ale można też zamienić na starte jabłko
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 jabłka (najlepsze będą kwaśne)

 

 

Nagrzać piekarnik do temperatury 170°C. Natłuścić i wysypać bułką tartą formę na babkę (im prostsza, tym lepiej będzie potem wyjąć ciasto).

Wymieszać w misce mąkę, sól, sodę, cynamon, połowę cukru, posiekane figi i orzechy.

W drugiej misce, większej, wymieszać dokładnie jajka, białka, cukier, olej, sos jabłkowy/jogurt/starte jabłko, ekstrakt waniliowy - wystarczy rózgą, nie trzeba miksera.

Obrać jabłka, wyciąć gniazda nasienne, pokroić w kostkę o boku nie większym niż 1 cm.

Do masy z masą jajeczną dosypać zawartość mniejszej miski (mąka itd.), dodać jabłka i wymieszać. Otrzymane, bardzo gęste ciasto, przełożyć do formy i piec 65-75 minut. Do "czystego patyczka".

Po wyjęciu z piekarnika studzić ok. 20 minut przed wyjęciem z formy.
Świeżość zachowa przez min. 2 dni, zamrożone można przechowywać do 3 miesięcy.

Smacznego!

 

czwartek, 13 listopada 2008

Festiwal kuchni żydowskiej - 14-23 listopada 2008 r.

zydowski 14 23

Sinistra z forum Cincin, po długich namowach innych forumowiczek, zorganizowała i poprowadzi Festiwal kuchni żydowskiej, a że nie prowadzi własnego bloga (właśnie! dlaczego nie?) i nie ma gdzie zostawić kodu swojego bannera, więc możecie go pobrać tutaj :


W imieniu Sinistry zapraszam wszystkich serdecznie do wspólnej zabawy :)

p.s.
podsumowanie zakończonego tygodnia i wszystkie blogowe posty uczestniczek, znajdziecie tutaj



piątek, 7 listopada 2008

Dobrze zawsze mieć pod ręką

 dobrze mieć w kuchni, młynek do kawy
Idzie yyyy, co ja gadam, przyszedł kryzys, trzeba się zbroić ;)
W cierpliwość, bo tyle o nim mówią, zwłaszcza Ci co się nie znają i tylko podsłyszeli strzępki...
W zapasy, żeby przeżyć każde oblężenie i każdy najazd, chociażby był to tylko najazd niespodziewanych gości. Jakoś mam tak zakodowane, i proszę nie wnikać w uwarunkowania z dzieciństwa ;), że lżej mi na sercu, gdy pewne produkty w domu mam, najlepiej w ilościach hurtowych. Tak już bardziej serio - mając stale na składzie żelazne zapasy można nie tylko w pół godziny przygotować pełnowartościowy i smaczny posiłek , ale też oszczędzić sobie biegania do sklepu co drugi dzień.
Dostałam wczoraj zapotrzebowanie na taki post, a docelowo zamówienie na przepisy pt. "zdrowy fast food" (tu je znajdziecie). Zaczęłam robić listę i sama się nie mogę nadziwić, że to wszystko udaje się upchnąć w naszej mikrej kuchni (ona jest święcie przekonana, że słowo "ergonomia" wymyśliłam osobiście, żeby sobie z niej żarty robić). Nim autor zapotrzebowania poleci do sklepu, to może jeszcze dodam, że zaznaczyłam artykuły, które przydają się głównie do deserów i słodkości.
Suche:
- makaron (spagetti/linguine/tagliatelle, fusilli/conchigliette, tortellini, cannelloni/lasagne, "chiński" - do wyboru);
- ryż (mam uraz do takiego w torebkach, na szczęście niedawno odkryłam pojemniki do gotowania ryżu w mikrofalówce - ziarna wchłaniają całą wodę i wszystko co dobre zostaje w ryżu);
- kasza (gryczana, jęczmienna, kuskus, kukurydziana, manna), ziarna (fasola, soczewica), płatki (owsiane, jęczmienne), otręby;
- mąka (pszenna/pszenna z pełnego przemiału, ziemniaczana/kukurydziana/ryżowa);
- bułka tarta (dziękuję Zemfiroczko)
- cukier - kryształ i puder;
- proszek do pieczenia i soda, drożdże instant;
- bakalie, orzechy;
- kawa (także Inka), herbaty (zwykła i ziołowe);
- przyprawy, kostki rosołowe;
- czekolada gorzka;
- kakao;

- przysmak świętokrzyski.
Puszki i słoiki:
- pomidory - u mnie 4 szt. to minimum (te ze "Stonki" są niezłe). Wiecie, że mało co nie zeszłam na zawał podczas ostatniej wizyty w domu? W sklepie zażyczyli sobie ponad 4 zł za JEDNĄ puszkę(!) i wcale nie były dobre;
- tuńczyk - proponuję w większych kawałkach i w zalewie;
- warzywa - fasola (czerwona, biała), kukurydza, papryka konserwowa, oliwki, ogórki, kapusta kiszona;
- owoce - brzoskwinie, ananas;
- powidła, miód, dżemy (czytajcie naklejki, większość z nich prawie wcale nie zawiera owoców, warto obejrzeć kilka słoików i wybrać wyprodukowane z większej ilości owoców, a mniejszej cukru);
- sos hoi-sin - jeśli się znajdzie w jakimś sklepie brać w ciemno, jedną puszkę dla siebie, drugą dla znajomych, a trzecią dla mnie;
- mleko skondensowane - słodzone + 1 ugotowane na toffi, niesłodzone;
- mleko kokosowe;
- majonez (świdnicki to mój ulubiony, już nie!), musztarda (ulubiona, no i ziarnista), chrzan;
- oliwki - nie wiem jak mogłam zapomnieć - dopisuję, Zemrifoczka mi przypomniała.
Butelki i kartony:
- sosy - keczup, słodki chilli,sojowy, tabasco;
- oleje - u mnie to słonecznikowy (do smażenia), sezamowy (do dań z wok'a), z pestek winogron i oliwa (do sałatek i sosów);
- ocet (balsamiczny i winny/jabłkowy);
- koncentrat barszczu czerwonego;
- wino - białe i czerwone, nie tylko do gotowania ;);
- mleko w kartonie - tak na wszelki wypadek.
dobrze mieć w kuchniPo kątach (może nie dosłownie):
- ziemniaki;
- cebula (czerwona i biała) i por;
- czosnek, imbir (cześć można pokroić w cienkie plasterki i zamrozić);
- marchewka, pietruszka, seler, papryka, kapusta biała/kiszona/pekińska;
- owoce;
-jogurt/maślanka, śmietana;
- ser żółty i biały/mielony typu quark;
- masło i smalec;
- jajka.
Zamrożone:
- groszek zielony;
- chleb krojony;
- kurczak porcjowany;
- mięso porcjowane;
- natka pietruszki, kolendry, koperek, por - posiekane, w woreczkach ze struną;
- więcej masła (margaryny i smarowideł nie uznaję);
- małe porcje boczku/wędzonki/kiełbasy;
- filety rybne;
- zamrożone zwykłe drożdże;
- ciasto kruche/krucho-drożdżowe - surowe, poporcjowane, ale rozwałkowane, nie w kuli, bo ta zajmie za dużo miejsca.
Jej, sporo. Może jednak nie jestem dziwna - poratujcie i napiszcie co znajduje się na Waszych żelaznych listach i czego zapomniałam na mojej :)

LinkWithin

Blog Widget by LinkWithin