Ciepłe śniadanie na poranki w pośpiechu, albo leniwe weekendy? Od teraz może będę jadać, wymyśliłam kilka dni temu szybkie, łatwe i smaczne, co najważniejsze, naleśniki biszkoptowe. Śniadań nie jadam najczęściej. Gdybym jadała, to chciałabym jajecznice na maśle, z 4 jajek, ale że we własnym wykonaniu mi nie smakuje, to jakoś się nie zazębia. Tak, wiem, wstyd i sromota, ale przecież nie mówię, że nie umiem, tylko że mi moja nie smakuje tak bardzo, jak zrobiona przez kogoś, tak?
Smakują mi za to naleśniki, w ilościach hurtowych najlepiej, z powidłami śliwkowymi mocno kwaskowymi, albo z serem, karmelizowane jeszcze na patelni (przepis na ciasto podstawowe, na opisowe oko taki hehe). Naleśniki mają dwie wady, tylko, jest ich za mało – zawsze, i trzeba chwilę przy garach postać – najczęściej. Chyba, że ma się minimum 4 jednakowe patelnie, 4 sensowne palniki i można sobie hurtem. Zakładamy, że nikt normalny nie ma w domowej kuchni 4 jednakowych patelni (dobra, po dwie kupuję, gdybym miała więcej miejsca i pieniędzy, to bym kupowała po 4, w naleśnikowym celu właśnie - nie jestem specjalnie normalna, ale to już wiemy).
Rozwiązujemy naleśnikowo-śniadaniowy problem w sposób kreatywny, robimy naleśniki biszkoptowe. Są grubsze, nie trzeba 30 na głowę, żeby się najeść, tym samym krócej się przy kuchence stoi, no i mają swój puszysty urok. Jeszcze tylko wyrzucimy z obrazu hałasowanie mikserem i jesteśmy w domu, tak? Biszkoptowe bez miksera, biszkoptowe bez miksera, niebieskie kwiatki z kolcami, niebieskie kwiatki z kolcami, czym to spulchnić, czym to spulchnić? MAM! Soda i maślanka!
PLUS jeszcze jeden – nie oklapują, spokojnie zimne można wrzucić do pojemnika, do drugiego nadzienie jakieś i zjeść sobie później, zabrać do pracy, “na drogę”.
Naleśniki biszkoptowe
bez ubijania (4 szt. po 22 cm średnicy)
2 szkl. (500 ml) mąki
2 jajka
2 szkl. (500 ml) maślanki
1 płaska łyżeczka sody
3 łyżki cukru
duża szczypta soli
tłuszcz do smażenia
jogurt grecki/owoce/biały ser z miodem/konfitura do podania
Wszystko suche wsypać do miski i wymieszać dobrze rózgą, ale powoli, żeby nie wyglądać na koniec jak młynarz po ciężkim dniu pracy :)
Dodać mokre i całość jeszcze raz solidnie rózgą wymieszać.
Przygotować sobie chochlę, taką do zupy, moja ma 200 ml pojemności. Nagrzać patelnię, na gorącą dodać tłuszcz i smażyć na średnim ogniu (1 chochelka ciasta = jeden naleśnik puszysty) obracając w strategicznym momencie. Całą skomplikowaną procedurę powtarzamy jeszcze trzy razy i tu kończy się praca, a zaczyna przyjemność ;)
ps
to ciasto nie może stać za długo, bo soda się wyszaleje z kwaśną maślanką i powietrze z ciasta ujdzie. Nic puszystego z tego nie wyjdzie, nic a nic.
Gotowe, smacznego!
4 komentarze:
O wow! Bombowe, uwielbiam naleśniki a w tej wersji muszę koniecznie wypróbować! Wyglądają smakowicie!
super wyglądają :) Przepis oczywiście zapisuję do wykorzystania dla siebie
Byloby latwiej gdybym nie byl daltonista...Twoja Willma
Pychotka! :)
Prześlij komentarz