Dzień dobry :) Dziś trochę ni z gruszki, ni z pietruszki, po dłuższej przerwie, ale z niejakim zapałem.
Ostatni garnek jagód, prosto z Gór Izerskich moich ukochanych, z pozdrowieniami od p. Stacha ze Stacji Turystycznej Orle, bulgocze sobie spokojnie, a ja cieszę się nowym monitorem i podczytuję jedną z książek z dzisiejszego szaleństwa księgarniowego.
Tak się czasem splatają wydarzenia, i ludzie, i miejsca, że człowiek zostawia majątek w księgarni, który miał być przeznaczony na zupełnie coś innego. Odbieranie telefonu przed przydrożną księgarnią, dziecko wymuszające na rodzicach zakup książki (nie dla dzieci, +18) krzykiem i rzut oka na okładkę innej. Planowałam ją od jakiegoś czasu, ale do pilnych zakupów nie należała – “W Paryżu dzieci nie grymaszą” Pameli Druckermann, bo znajome dzieci grymaszą na różne sposoby. Bodziec znakomicie był głośny i skuteczny (“niech ma i przestanie, przecież nie czyta jeszcze”), a efekt w postaci dwóch toreb książek, przecenionych co prawda, uszczuplił budżet znacznie. Zaprzyjaźnione panie z obsługi obiecały co prawda, że jak mnie z domu wyrzucą za szaleństwo, to one fotel udostępnią, ale… sami wiecie :)
Chwilowa refleksja – jak my, Polacy, nie potrafimy pupili układać należycie i kradną gościom żarcie z talerza oraz wyczyniają inne politycznie niepoprawne rzeczy, to co dopiero o dzieciach mówić? Patrz: echa akcji uchodźczej w Internecie i ksenofobiczne, rasistowskie komentarze dzieci czasem nawet, młodzieży – w ilościach hurtowych, a także rodziców. Zagalopowałam się, nie po to tu zaglądacie :) Ale jak już zaczęłam, to proszę, wyważone spojrzenie na temat tutaj znajdziecie.
Zmierzałam, okrężną mocno drogą, do tego, że mam niezłą książkę i z tej racji będę się dziś żywić ciastem maślankowym Tobatki z jagodami, brzoskwiniami i czekoladą. Pyszne wyszło, ale mocno niefotogeniczne, kolory raczej smętne :)
Do poczytania niedługo – mam mnóstwo zaległych wpisów i wygodny do pracy monitor :-*
1 komentarz:
już się cieszę i czekam z niecierpliowścią!
Prześlij komentarz