Jaką wybrać suszarkę do grzybów, owoców i warzyw?
Od 2 już chyba lat przymierzałam się do zakupu suszarki do grzybów. Przypominałam sobie o niej nawlekając na nitki kolejne zbiory i miotając się potem z nimi między balkonem a piekarnikiem, jak zaczynało padać :) Obiecałam sobie dawno temu, że nie będę popełniać zakupów w afekcie, szybko, szybko, teraz potrzebuję, bo wiadomo jak się to kończy… Grzybów w tym roku w moich okolicach raczej się nie uświadczy, ale myśląc o nich przypomniałam sobie o suszarce i po tygodniu doktoryzowania się z tematu postanowiłam mieć kiedyś kuchnię z piecem kaflowym, bo rozsądniejszego wyjścia nie widzę.
Podejrzewam, że nie tylko mnie irytuje konieczność właśnie doktoryzowania się w przypadku przymierzania się do kupna jakiegokolwiek sprzętu AGD czy RTV. Nieważne czy to suszarka do włosów, czy do warzyw, telefon czy telewizor. Sami wiecie… Przy zakupie suszarki, albo dehydratora :), bo i z taka nazwą się można spotkać (pssst, to te droższe, robią to samo, tylko… w sumie robią to samo) moim zdaniem warto dokładnie się zastanowić co dla nas, tak naprawdę, będzie ważne. Potem tylko zaznaczyć najważniejsze i tego się trzymać :)
Warto zwrócić uwagę na:
- poziom hałasu, czyli jak to głośno “chodzi” – jeśli macie w domu osoby o lekkim śnie, małe mieszkanie, do szału doprowadza Was buczenie, jednostajne dźwięki, a może wręcz przeciwnie – suszarka będzie stała gdzieś na końcu świata i może rzęzić do woli? Tutaj zauważyłam rozrzut 20-68 dB, najczęściej im większa moc, tym więcej hałasu.
- moc (245-750 W) – ponoć przekłada się na wydajność, ale umówmy się, ta zależy od wielu czynników. Zauważyłam, że na forach grzybiarskich użytkownicy obstawiają “im więcej, tym lepiej”, argumentując, że moc przekłada się na temperaturę suszenia i przez to na szybkość. Rozumiem pośpiech, jeśli w rogu kuchni stoją 3-4 koszyki grzybów i cichaczem psują się czekając na swoją kolej... Ale gdyby tak mieć więcej sit, powiedzmy dwa razy więcej, i zwyczajnie zostawić toto na całą noc w “naukowej”? Na forach zajmujących się zdrowym odżywianiem (w różnym stopniu fanatyzmu) zdania są podzielone – wolniej (w niższej temp. przez dłuższy czas, ale zachowując więcej wartości odżywczych), albo szybciej, w wyższej temperaturze, zachowując więcej wartości odżywczych. Nie nie walnęłam babola, cel mają ten sam grupy obie, tylko nie mogą się dogadać, która z metod pozwala go osiągnąć :)
- z/bez wentylatora, który wymusi cyrkulację powietrza, żeby się równo suszyło;
- kształt sit – przypomniał mi się a propos cyrkulacji powietrza – większość suszarek w przystępnych cenach ma okrągłe sita, ale znajdzie się kilka prostokątnych, a nawet sześciokątna (jakie to może mieć plusy, ktoś wie?), no i jak, według Waszej oceny, będzie się rozchodzić ciepłe powietrze w prostokątnych?
- nawiew od góry/od dołu – jak na mój chłopski rozum, to ciepłe do góry poleci, lżejsze jest, więc nawiew od dołu ma sens + miota się potem człowiek z sitami tylko, nie musi do tego jeszcze sobie dokładać górnej pokryty, w której schowane są wszystkie bebechy, tak?
- wielkość urządzenia - bo przecież trzeba je gdzieś przechowywać, kiedy nie jest używane. Miejsce albo jest, albo go nie ma, ale warto zwrócić uwagę na ilość sit (3-12), ich wysokość i możliwość regulacji tej wysokości (złożone na min. zajmą mniej miejsca/ 1,3-8 cm);
- wielkość powierzchni do suszenia – średnica sit (26-34 cm) x ilość sit (3-12) + regulacja ich wysokości, gdyby przyszło suszyć kawałki różnej grubości, czy dużą/małą ilość produktów;
- wielkość-wariacje – jaka jest minimalna ilość sit, które powinny być na suszarce, żeby jej nie przegrzać? czy można dołożyć dodatkowe sita, oprócz tych, które przychodzą w opakowaniu, bo zdarza się, że i owszem, więc może warto kupić tańszą suszarkę z np. pięcioma i dokupić ze trzy, zamiast droższej z dziewięcioma?
- wysokość i regulacja wysokości sit – grzybiarze wolą wyższe (suszenie całych kapeluszy), z drugiej strony, jeśli wiecie, że będziecie suszyć cieniusie plasterki tylko, to sita o nieregulowanej wysokości 8 cm będą tylko problemem przy przechowywaniu urządzenia; sita z regulacją wysokości łatwiej przechowywać i pozwalają suszyć kawałki różnej wielkości;
- sita przezroczyste/nie – na pierwszy rzut oka to różnica jest taka, że z zewnętrz widać, albo nie, co w środku się dzieje. Ale potknęłam się też o taką uwagę jednego z producentów: “Dzięki obudowie wykonanej z nieprzezroczystego materiału suszone produkty nie tracą witamin”. Ooooook…
- pokrywa z otworami, albo panelem przesuwnym do regulacji otworów, który daje jakąś kontrolę nad szybkością uchodzenia ciepłego powietrza (i pary wodnej…) z urządzenia;
- temperatura – regulacja: skokowa (programy – ile i do czego?), albo płynna (pokrętło). Pokrętło jakieś bardziej analogowe i wydaje mi się mniej awaryjne, ale kontroli niekoniecznie tyle co przy programach. Chcecie kontroli, czy nie?
- temperatura – zakres: umówmy się, że suszenie w temperaturze pokojowej średnio ma sens, dodalibyśmy tylko ruch powietrza, a do tego wystarczy dobry przeciąg ;) 38-77°C, takie zakresy znalazłam. Od ziół (delikatne, mało wody, cienkie “kawałki”) po ryby, mięso i Jerky, czyli uwspółcześnioną wersję Pemikan, które pewnie znacie ze szczenięctwa i książek o Winnetou. Mnie wychodzi na to, że lepiej w niższej temperaturze przez dłuższy czas (równomiernie w całej grubości schnie?), niż przygrzać szybko po wierzchu i co z środkiem wtedy?
(tak, wiem, to zaczyna przypominać cierpienia młodego Wertera… zdjęcie w ramach przerywnika? proszszsz…)
Jak już była mowa o sterowaniu, to jeszcze prysznice i bezpieczeństwo :)
- ochrona przed przegrzaniem, nie ma co ukrywać, przezorny albo ją ma, albo szuka lepszego ubezpieczenia na mieszkanie ;)
- timer – jak uważacie? Jak dla mnie, to przydatne, ale niekonieczne, zawsze można użyć taimer zewnętrznego, wiecie ten przydaś, co to się go między wtyczkę sprzętu właściwego a gniazdko?
- funkcja zliczania i ustawiania czasu – proszę o Wasze komentarze :)
- funkcja jogurtownicy z pojemnikami – wygląda mi na to, że dodają kilka pojemników na jogurt i pokrywa jest trochę wyższa w takich modelach. Jak uważacie i o ile potrzebujecie, mnie wystarcza słoik i kawałek wolnego blatu w lecie oraz kaloryfer w zimie;
- możliwość mycia sit w zmywarce – wedle potrzeb każdemu :)
Są jeszcze suszarki w opcji “nawet, gdyby mnie było na nią stać, to bym tyle nie wydała”. Tysiąc złotych, dwa, trzy, nie żartuję i się nie wypowiem, zdania nie mam, bo ich nie brałam nawet pod uwagę i nie zgłębiałam tego zakątka. Może Wy coś wiecie?
Mój przypadek:
- jak już mam co suszyć, to na 99% przypadków jest tego ilość spora = 3 do 5 sit odpada
wybrałam model z 9 sitami, nie braknie, a zawsze mogę niepotrzebne wyjąć i zostawić 5 min. wymagane dla bezpieczności (kto powiedział, że na pusto 3 nie mogę wrzucić i 2 załadowanych?
- 245 W, ale zakres temp. 35-68°C – mnie wystarczy, bo
- programy: 35°C - zioła i przyprawy; 41°C - orzechy i nasiona, 46°C – rękodzieła (zgaduję, że np. aniołki z masy solnej tu się załapią); 58°C - warzywa i owoce, 68°C mięso, ryby;
- zależało mi na łatwości utrzymania tego w czystości, więc panel dotykowy, z jednego kawałka (mam guziki on/off, “+” i “-“ do skakania po programach i wyświetlacz pokazujący °C);
Panuję suszyć głównie “przez noc”, więc nie potrzebowałam timera ani procesora i5.
- raczej cicha – 46 dB;
- okrągłe sita, niech sobie wiruje to powietrze w zgodzie z naturą i po najmniejszej linii oporu, nie ma zakamarków trudnych do umycia i wykorzystania;
- sita przezroczyste, przynajmniej widać, co się dzieje;
- dodatkowe wkładki do sit, takie o małych otworach – do suszenia drobnicy;
- brak regulacji wysokości sit, ale też nie planuję słonia tam wciskać;
Jaką kupiłam?
To powiem jak potestuję jeszcze chwilę i sklep z producentem wymienią mi egzemplarz. Dostał mi się taki z lekką wadą panelu, ale “Proszę używać śmiało suszarki. W połowie przyszłego tygodnia (o czym Panią poinformujemy) przyjedzie kurier z nową i zabierze starą.“
Szacun, że tak sobie kolokwialnie pozwolę.
Lecę, mam jabłka z miedzy do suszenia przygotować, zrobię ich dwa razy więcej, albo i trzy, bo jakoś podejrzanie ich z puszek ubywa :-*