Dobrze, prawda jest taka, że miałam ten przepis zamieścić tutaj jakieś 2-3 lata temu. Nie zamieściłam, chyba :) Przepraszam, ale mam dobrą wymówkę. Jakoś się tak składa, że sięgam po niego zawsze w sytuacjach awaryjnych (czyt.: jak czasu mało, oj, mało) i nigdy zdjęć nie zrobiłam. Ale zróbcie mi przyjemność – wysnujcie dobre wnioski. Przepis musi być niezawodny, żeby po niego sięgać w sytuacjach awaryjnych, niezawodny i podatny na przeróbki, które kocham miłością szczerą i prawdziwą, ale to już wiecie, prawda? Jeśli macie zamiar użyć świeżych drożdży (to będzie jakieś 35-45 g), to najlepiej wymieszać je z cukrem i poczekać chwilę, aż się rozpuszczą, dopiero wtedy dodać do reszty składników.
Oryginalny przepis jest autorstwa niezawodnego Jamiego Olivera, przepis na podstawowe ciasto na pizzę :) No proszę mi się tu nie obruszać, ja wiem, że część z Was Jamiego nie lubi i wielu kucharzy uważa, że chłop w komercję poszedł. Mam o nim z goła inne zdanie – wg mnie chłopak jest zaraźliwy. Swoją pasją dla jedzenia i ludzi karmienia zaraża jak grypa żołądkowa. Że pieniądze z tego ma? Kto z nas by nie chciał zarabiać sporych pieniędzy robiąc to co się kocha?
Sedno – bułki z tego ciasta są pyszne, ale to chyba oczywiste, inaczej przepis by się tu nie znalazł :) Jeśli je robić tylko z mąki pszennej, to składniki na nie w domu są zawsze. Długo stać przy garach nie trzeba. Uformowane bułeczki można spokojnie wstawić na kilka godzin do lodówki, niech sobie czekają na domowników albo gości. Można przed pieczeniem bułki posypać czym bądź, pasującym do głównego dania. Ba! Same mogą być daniem głównym, wystarczy do nich masło czosnkowe, albo ziołowe, może jakaś zupa do popicia?
Mąka – użyłam mąki pszennej typu 650, z sieci piekarni na “H”, dużo tańsza niż chlebowa w marketach, ale zdarzało mi się też użyć pierwszej lepszej mąki, która była pod ręką :) Wymieszałam ją z mąką żytnią 750, ale łatwiej dostać w sklepie “żurkową”.
Jeśli pozwolicie ponieść się fantazji, to znów mogą stać się pizzą, jak było na początku, albo chlebem czosnkowym, albo… no, dalej, na co macie ochotę?
Proste bułki
(cała blacha piekarnikowa)
750 g mąki pszennej, najlepiej chlebowej
250 g mąki żytniej (żurkowa jest często spotykana w sklepach)
1 łyżeczka soli morskiej, płaska
2 saszetki drożdży suchych (czyli 2x7 g)
1 łyż. cukru
4 łyż. oleju
650 ml ciepłej wody
Bułki można robić na kilka sposobów, np. używając miksera (większego, typu KitchenAid), albo zarabiając ciasto ręcznie. Pewnie jeszcze można użyć maszyny do chleba, ale nigdy takiej nie miałam :) Poniżej opis zrobienia bułek wyrabiając ciasto ręcznie.
Mąki i sól wsypać do większej miski, dokładnie wymieszać rózgą balonową (to napowietrzy mąkę, zastąpi przesiewanie). W środku uformować dołek.
W pojemniku wymieszać wodę, drożdże, cukier i olej, drożdże powinny się rozpuścić. Całość wlać do miski z mąką i powoli mieszać, zgarniając coraz więcej mąki. Kiedy już trudno będzie mieszać widelcem trzeba ciasto przełożyć na natłuszczony blat, albo stolnicę.
Wtedy można zacząć zarabiać ciasto omączonymi dłońmi. Wyrabiać aż ciasto stanie się gładkie i sprężyste.
Wyrobione ciasto przełożyć do natłuszczonej miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok. godzinę. Ciasto wyłożyć na blat/stolnicę i jeszcze raz lekko wyrobić. Teraz można ciasta użyć do zrobienia bułek właśnie, albo pizzy, albo na kilka godzin odłożyć do lodówki, aż będzie potrzebne, ale można też zamrozić.
Na bułki ciasto trzeba będzie podzielić na 6 części, a każdą z nich na 4 – otrzymamy w ten sposób 24 niewielkie bułeczki. Każdą z nich uformować w kulkę, wszystkie wyłożyć na blachę, tę dużą piekarnikową (natłuszczoną, albo wyłożoną folią nieprzywieralną). Moje bułki są nacięte na krzyż, nożyczkami :) i posmarowane odrobiną oliwy wymieszanej ziołami prowansalskimi i solą. Wszystko przykryć ściereczką, albo luźno – folią. Odstawić do wyrośnięcia jescze na 15-20 minut.
W tym czasie należy nagrzać piekarnik do temperatury 200 °C.
Wyrośnięte bułki wstawić do nagrzanego piekarnika i piec aż się zezłocą, apetycznie :) Najlepsze są oczywiście ciepłe, z masłemmmmmmmmmm czosnkowym.
p.s.
testowane na uczestniczkach sobotniego wieczoru panieńskiego – wybaczcie, ale zdjęć nie zamieszczę ;). Aaaa, wytańczyłam się za wszystkie czasy – stolik obok bawił się jakiś obcy wieczór kawalerski ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz