Spodziewamy się tłumu gości,
ale nijak w domu nie ma wystarczającej ilości jednakowych miseczek, żeby w nich deser podać,
albo nie jest się pewnym ilości zjadaczy - grubością plastrów można regulować ilość porcji.
Ostatnio, przy okazji Czekoladowego Weekendu prowadzonego przez Beę (Bea w kuchni), miałam właśnie taką sytuację i poratowała mnie Claire Macdonald, co prawda nie osobiście, ale pośrednio. W jednej z jej książek, More seasonal cooking, znalazłam przepis na dark chocolate terrine.
Mianem terrine określa się najczęściej albo ceramiczne naczynie do zapiekania, takie w kształcie keksówki, albo pasztet/mięsną galaretkę w takiej właśnie formie przygotowane. Mnie nie bardzo pasuje bezpośrednie tłumaczenie nazwy na nasz język, bo przecież "pasztet z ciemnej czekolady" nie brzmi apetycznie :) Może umówmy się na "deser z gorzkiej czekolady"? Formy też użyłam innej, ale objętościowo jak najbardziej zbliżonej (na oko 30x10 cm, 9-10 cm wysokości).
Nikt nie będzie zdziwiony, że przepis przerobiłam :) Oryginalny prosił o surowe żółtka jaj, ale pominęłam je całkowicie, tak jak dodatek odrobiny alkoholu do wody, w której namacza się żelatynę, bo wśród "moich" gości były dwie panie w ciąży.
Dla równowagi podawałam ten deser z pieczonymi jabłkami prosto z pieca.
Do każdego wydrążonego jabłka przed pieczeniem dodałam 1-2 łyżeczki brązowego cukru i odrobinie cynamonu, a do już upieczonych - po łyżeczce brandy dla ochotników. Goście byli zachwyceni, dawno takich nie jedli (niektórzy nigdy - cheers David). Następnym razem pokuszę się o zrobienie sosu kawowo-cynamonowego, to powinien być strzał w dziesiątkę.
Jak zwykle tutaj przepis jest prosty, tym razem również efektowny ;), jest też szybki, ale trzeba pamiętać trzeba, że będzie się musiał kilka godzin zsiadać - jak wszystko z dodatkiem żelatyny. Jeśli nie będzie niespodziewanych wyjazdów, to ten deser zagości w tym roku na naszym Wielkanocnym stole.
600 g gorzkiej czekolady
500 ml słodkiej śmietany
150 ml wody (albo wody pól na pół z Tia Maria/brandy)
20 g żelatyny
Zacząć należy od wyłożenia foremki. Jeśli ma proste ścianki, to można to zrobić odpowiednio przyciętym powlekanym papierem do pieczenia (dłuższe brzegi niech wystają poza formę - będzie wygodniej deser wyjąć z foremki po zastygnięciu). Jeśli użyta będzie forma o bardziej skomplikowanym kształcie poręczniej będzie wyłożyć ją folią spożywczą, jeśli się uda, to bez zagięć, również pamiętając o zostawieniu wyższych brzegów.
Śmietanę podgrzewać na wolnym ogniu prawie do punktu wrzenia, w tym samym czasie można pokruszyć czekoladę w blenderze, albo malakserze.
Żelatynę namoczyć w małym rondelku z wodą (albo wodą i alkoholem), a gdy już napęcznieje - podgrzać ją, mieszając aż się rozpuści.
Wrzącą śmietaną zalać czekoladę w blenderze, DOKŁADNIE zamknąć wieczko, dla pewności jeszcze może lepiej przykryć je ściereczką złożoną kilkukrotnie, nastawić się na hałas i miksować całość do rozpuszczenia czekolady. Hałas jest spory, ale długo nie potrwa :)
Do czekoladowego koktajlu (nie podżerać!) dolać rozpuszczoną żelatynę, będzie gęsta i zawiesista, więc dobrze rondelek wyskrobać szpatułką silikonową, wymieszać. Przelać do przygotowanej foremki, przykryć folią spożywczą, żeby nie nabrał "obcych" zapachów, i zostawić w chłodnym miejscu do stężenia.
Wyjąć z formy, chyba najprościej będzie odchylić brzegi, przykryć formę deską do krojenia i trzymając obie części całość szybkim ruchem obrócić do góry nogami. Obrać delikatnie papier/folię i kroić na porcje. Proste?
Smacznego :)
11 komentarzy:
Super pomysł, ogromnie mi się podoba: to taka jakby czekoladowa panna cotta :)
Pasztet czy nie pasztet i tak bym zjadła bo wygląda rewelacyjnie:)
A mnie się podoba "Pasztet czekoladowy". Taka sensacyjna i chwytliwa nazwa;) Choć terryny to nie tylko pasztety.
No i masz Babo pasztet :) ale za to jaki smakowity... :)
Wygląda jak czekoladowy blok :) ale bardzo lubię gorzką czekoladę więc chętnie bym się na taki deserek skusiła :)
Tylko z żelatyną mam zawsze problem.
Ach jaki cudowny..mnim po takim kawałeczku od razu świat się pięknijszy robi:)
Podoba mi się i forma i składniki deseru. Chyba sobie nie odmówię.
ja od zapiekanych jabłek zdecydowanie bardziej wolałabym taką czekoladową słodycz
wygląda idealnie
Taki mały kawałek czekolady na poprawienie humoru, bo wciąż nie widać u nas wiosny...od trzech dni pada tylko śnieg ;)
przepis zapisuję! wygląda obłędnie!
Nie może być to z mleczną czekoladą?
Prześlij komentarz