środa, 25 listopada 2009

Pierniczki czas zacząć - znowu goście :)

pierniczki lukrowane

Mówiłam już, że uwielbiam gości? Mówiłam i mam nadzieję, że jakaś nowa świecka tradycja się z tego urodzi ;).

Moim dzisiejszym gościem jest Ania, autorka blogu "Na Miotle". To właśnie ona napisała treść dziesiejszego postu, upiekła te obłędnie wyglądające pierniczki, po mistrzowsku je polukrowała i zrobiła wszystkie apetyczne zdjęcia. Ania sama o sobie napisała, że jest: "nie zawsze całkiem poważna, hendmejdomaniaczka, kucharka całym sercem, fanka wytrawnego wina i calvadosu, jazzoholiczka" :) Gdybyście po lekturze czuli niedosyt Aninych arcydzieł, to polecam wizytę na jej blogu, tutaj, i jeszcze tutaj :) Aniu, dziękuję ślicznie za wizytę przemiłą. Olasz

pierniczki lukrowane

Grudniowe, pomikołajowe wieczory w domu moich rodziców upływały przy pieczeniu i lukrowaniu pierników - w ilościach bynajmniej nie detalicznych :). Pierniki, które piekła moja Mama, w czasach kiedy na półkach w sklepowych stał tylko ocet, nie były takie wymyślne jak teraz - mało wyszukane kształty: serduszko, gwiazdka, choinka, kółko i zupełnie bezkształtny Mikołaj. Pierniczki były pieczone zawsze z tego samego, "rodzinnego" przepisu, z którego piekła też Ciocia Gosia i jej Mama, lukier barwiłyśmy sokiem z buraków i szpinaku. Dekorowałyśmy pierniki rodzynkami, połówkami migdałów, groszkiem cukrowym. Niby nic (w porównaniu z dzisiejszymi "wypasionymi" piernikami), a jednak były niezwykłe, słodkie i swojskie - pachniały domem i świętami, i dlatego każdego roku (teraz już bardziej "profesjonalne") goszczą na naszym świątecznym stole.

Teraz już jako duża dziewczynka :) nie mieszkam z Mamą, ale tradycję "pierniczenia" przeniosłam do swojego domu. W zasadzie moją przedświąteczną gorączkę piernikową, wraz z zamiłowaniem do gromadzenia foremek piernikowo-ciasteczkowych, można chyba już traktować jak uzależnienie. Ale co tam... raz się żyje :) no i w końcu są gorsze nałogi :)

Pierniki piekę w ilościach hurtowych i choć pieczenie nie emocjonuje mnie szczególnie to już samo dekorowanie jest super zabawą.

Pierniki dekoruję lukrem z białek i cukru pudru. Nie da się dokładnie określić proporcji "lukrowych", bo wielkość białek jest różna. Ważne jest, aby cukier przesiać przez sitko, wsypywać do białka i ucierać je, dosypując cukru, aż lukier będzie gładki, lśniący i bardzo biały. Kiedyś skusiłam się, żeby utrzeć lukier w mini mikserze z nożami, takiej przystawce do blendera, i to był zły pomysł. Blender miksuje lukier, a to sprawia, że nie jest on śnieżno biały, i po roztarciu w palcach ma wyraźnie wyczuwalny cukier. To może powodować, że lukier będzie odpadać z pierniczków. Dlatego ważne jest, aby lukier ucierać mikserem z łopatką! Do lukrowania używam rożka z papieru pergaminowego i niczego innego :) Żadnych strzykawek, tylek czy innych cudownych wynalazków. Pergaminowy rożek daje mi też możliwość precyzyjnej regulacji grubości lukrowej nitki. Najprostsze rozwiązania zwykle są najlepsze.

pierniczki lukrowane

No to co? Pozostaje tylko zabarwić lukier barwnikami i życzyć Wam miłej zabawy w czasie tegorocznego pierniczenia :)

A przemiłej właścicielce tego blogu dziękuję za zaproszenie do gościnnego wpisu.

Na dołączonych zdjęciach przykłady dekorowania "ubiegłych" pierniczków oraz pomysł na patyczkowe, piernikowe prezenty, które mogą być miłym Mikołajkowym drobiazgiem.

pierniczki lukrowane

LinkWithin

Blog Widget by LinkWithin